30 grudnia, 2011

07 CHAPTER


Minęły trzy tygodnie od spotkania One Direction. Przez cały wrzesień jeździli po kraju i promowali swój pierwszy singiel. Byli w wielu stacjach radiowych a ja, często ich słuchałam. Nie spotkaliśmy się ani razu, jednak dzwoniliśmy do siebie pozostając w kontakcie. Uważałam że to po prostu znajomość, która z tygodnia na tydzień zaniknie.
Harry? Nasza znajomość można powiedzieć stanęła w miejscu. Coś było między nami, zwłaszcza po tamtym pocałunku jednak nie byliśmy parą. Polubiłam go, a w momencie gdy stanął na moim progu z tą różą, która obecnie wysuszona leży na parapecie, pomyślałam że może to coś więcej.

- Zayn? To ty? – zapytałam z niecierpliwością do słuchawki. Słyszałam trzaski, chichoty i mlaski a w końcu jego głos. On z przeciwieństwem do nas z Amy są w kontakcie i świetnie się dogadują.
- Tak, przepraszam za to ale jeden pacan usiłuje zabrać mi telefon. – Nie próbowałam zgadywać który.
– Jak tam u was? Gdzie teraz jesteście? – zapytałam z ciekawością.
- Shieffield, niedługo mamy wracać.  A jak myślisz? – odpowiedział ze znużeniem. Już to sobie wyobrażałam. On z tą bandą idiotów na co dzień.. Jakby na potwierdzenie moich myśli usłyszałam w oddali głosy.
- Louis, oddaj bokserki Hazzie! – krzyknął Zayn.
- Nigdy – usłyszałam w tle głos Louiego.  Wow. Bezpieczniej było po prostu nie pytać. O Harry’ego nie chciałam pytać. Przez cały czas kontaktowania się z 1D rozmawiałam z każdym ale nie z nim. Może nie byłam zrozpaczona, bo go aż tak nie znałam jednak brakowało mi jego obecności.  Usłyszałam dźwięk odkładanej słuchawki i  urwany sygnał. Westchnęłam, zapewne później się odezwie.
Nie byłam zadowolona, już w poniedziałek rozpoczynała się szkoła, zaczął się ostatni weekend. A ja siedziałam w wyciągniętej bluzie i czytałam książkę. Może i tak ma być.
Po południu bez zapowiedzi wtargnęła do mojego pokoju Amy a w ręku trzymała sukienkę w pokrowcu. Ubrana w koszulę w kratkę i spodenki prezentowała się ładnie. I te błyszczące oczy które zapewne były zasługą pewnego bruneta.
- No chyba sobie żartujesz – spojrzała ze zgorszeniem na mnie. – Ogarniaj się słonko, wychodzimy – powiedziała. 
– Nigdzie nie idę – odpowiedziałam i podciągnęłam nogi na fotelu.
- Bez dyskusji – krzyknęła znikając w mojej garderobie.  Nie zwracając na nią uwagi wróciłam do książki. Po kwadransie wyszła z sukienką, zapewne dla mnie.  Rzuciła mi moją ulubioną Aleksandra McQuenna którą kupiłam w zeszłym roku.  Miała czerwony, miękki materiał z wyciętym dekoltem. Amy wiedziała że założyłabym ją tylko na ważną okazję. 
– Do klubu? – zapytałam  z powątpiewaniem.
- Wreszcie kogoś poderwiesz w tej sukience. Do łazienki, ale już, o siódmej wychodzimy.
Wolałam się jej nie sprzeciwiać w tym stanie. Umyłam włosy, odświeżyłam i umalowałam się naturalnie. Założyłam sukienkę i wsunęłam stopy w szpilki. Byłam gotowa.
Ona już na mnie czekała, z uśmiechem zilustrowała mnie wzrokiem. Zeszłyśmy na dół gdzie czekał  na nas samochód. Drzwi się uchyliły i ku mojemu zdumieniu ujrzałam Zayn’a. Założył ciemną marynarkę która podkreśliła mu oczy. Gdy mnie zobaczył wyciągnął ręce i przytulił mnie. A Amy pocałował w usta. Gdy ze zdziwieniem na nią spojrzałam zarumieniła się znacząco. Czyli ten kontakt który utrzymali był bardziej znaczący niż mi mówiła.      
- Co tu robisz? – zapytałam pozostając nadal w szoku.
- Wróciliśmy, niespodzianka – odpowiedział z uśmiechem.
– Wsiadajcie jedziemy – dodał.
Cieszyłam się że wrócili ale jednocześnie posmutniałam. Harry nawet się nie odezwał, nie powiedział że przyjeżdżają…    
Po półgodzinnej jeździe wreszcie zatrzymaliśmy się i zaparkowaliśmy. Amy z Zayn’em trzymając się za ręce poszli przede mną. Zapowiadał się ciekawy wieczór pomyślałam ze zgrozą.
Wjechaliśmy windą na siódme piętro. Był to szklany budynek z apartamentami.
– Przecież mieliśmy jechać na imprezę – zapytałam zrezygnowana.    
 – Domówka – rzucił czarnowłosy przez ramię. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami i ktoś zadzwonił.
Po odczekaniu chwili drzwi się otworzyły i ponownie ku mojemu zdumieniu stał w nich Harry. Z bukietem liliowych róż. Gdy tak stałam jak słup soli za mną Zayn i Amy zaczęli się wycofywać. Odwróciłam się.
- Idziemy, powodzenia – rzucił Zayn a jego towarzyszka puściła mi oczko.  Oficjalnie zostałam wrobiona.
Z powrotem  stanęłam oko w oko z Harry’m. Spojrzałam w te lśniące loczki, migoczące oczy i zjeżdżając w dół ten duży bukiet róż.  Pomimo tego, postanowiłam nie ulegać.
- Cześć – powiedział cicho. – Kwiaty, na każdy dzień kiedy mnie przy Tobie nie było. Równo dwadzieścia dziewięć. – Wejdziesz?
Powstrzymałam się od głośnego westchnięcia.  Przekroczyłam próg, wyciągnął rękę z bukietem a ja je przyjęłam. Wziął ode mnie mój płaszcz i powiesił
- Dziękuję, bardzo ładne – odezwałam się w końcu zachrypnięta.  – Masz wazon? Zwiędną.
Machnął rękami  w nieokreślonym kierunku i ruszył do kuchni. W mieszkaniu był dosyć ciemno, światła były przygaszone i za oknem mrok zapadł dawno.   Był to klimatyczny, nowoczesny apartament. 
– Mieszkam tu z Louisem. Na szczęście dziś się wyniósł gdzieś z chłopakami.
Nie odezwałam się, wzięłam tylko podany wazon, nalałam wody i wsadziłam je.
Odwracając się od blatu ze stali poczułam jak on podchodzi coraz bliżej. W końcu stanął tak blisko że mogliśmy się styknąć nosami.
  – Przepraszam, musiałem pozałatwiać sprawy –spojrzał na mnie.  
- Przez miesiąc się nie odezwałeś – powiedziałam ostatkiem sił broniąc się przed jego urokiem.
- Musiałem przemyśleć kilka rzeczy – odpowiedział.
- I do jakichś wniosków doszedłeś?
- Że chciałbym Cię lepiej poznać .
Zagryzłam usta.  On nachylił się powoli musnął moje usta. Przez ten cały miesiąc uświadomiłam sobie jak brakowało mi tych ust. Odchylił się i odgarnął mi kosmyk włosów.
-  Jesteś głodna? Upiekłem dla Ciebie kurczaka w sosie – zapytał uśmiechając się.
- Chętnie – mówiąc to uświadomiłam sobie że dzisiaj nic nie jadłam. Dopiero teraz poczułam śliczny zapach. Wyjął blaszkę i zaniósł do salonu. Tam na stole były rozłożone świeczki i czerwone wino. Odsunął mi krzesło i usiedliśmy. Rozmawiałam z nim jedząc o błahych rzeczach.  Dopiero teraz go naprawdę poznawałam. Przy pierwszym spotkaniu, mało rozmawialiśmy pomyślałam z uśmiechem.
Po zjedzeniu przenieśliśmy się na kanapę, Harry włączył  Dirty Dancing, jeden z moich ulubionych filmów. Oglądaliśmy, trochę rozmawialiśmy.  Oparłam się głową o jego tors w miękkim sweterku a on objął mnie w pasie.
– Zawsze chciałem się pocałować w deszczu – stwierdził Styles przy tej scenie.
- Można to zrealizować – szepnęłam na co on się uśmiechnął.
Za oknem było już czarno, panoramę Londynu można było zobaczyć tylko dzięki tylu światłom w mieście.  Gdy wracam do moich wspomnień, myślę że to tego dnia zakochałam się w Harrym Stylesie.

*
Jest obiecany, wczoraj nie dodałam bo cały dzień byłam na zakupach, przepraszam.
I równocześnie dziękuję za 30 komentarzy pod tamtym rozdziałem.
Pokażcie jak bardzo wam zależy przeczytać następny rozdział w komentarzach .
To ostatni rozdział w tym roku,  życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku 
i mam nadzieję że jeszcze się spotkamy ;)

Xoxo.

27 grudnia, 2011

06 CHAPTER


Westchnęłam i otworzyłam oczy. Kolejny dzień. Ale czemu do jaśniutkiej cholery jest tak jasno? Przecież wszyscy wiedzą że tylko JA odsuwam rolety w moim pokoju. Machnęłam rękami i wstałam do pozycji siedzącej. Wysunęłam stopy spod kołdry i wsunęłam i cieplutkie i milutkie świnki. Ktoś cicho zaśmiał się w rogu pokoju. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w tamtą stronę.
- Amy Valerie Smith! Kto Ci pozwolił! – krzyknęłam oburzona. W rogu pokoju, siedziała na moim ulubionym bujanym fotelu moja przyjaciółka.
- Kotku, ogarnij – mrugnęła okiem. – Czekam już od godziny, i tak masz szczęście – dodała.
Ciężko westchnęłam.  Miała rację. Wstałam i podreptałam do łazienki łączonej z moją sypialnią. Odbyłam poranną toaletę i wróciłam z powrotem do pokoju. Usłyszałam ciche pukanie i w drzwiach ujrzałam mamy głowę.
– Dzień dobry, kochanie. Tosty są jeszcze ciepłe. A tak poza nawiasem co to był za chłopak? - powiedziała lekko, jednym tchem, jednak widziałam te migoczące ogniki w jej oczach.
– Jaki chłopak? – zapytałam głupio.
– Ten co przyniósł Cię śpiącą w swoich ramionach – odpowiedziała mama niewinnie.
- Co zrobił? – to by wyjaśniało jak znalazłam się w swoim pokoju. Słyszałam kaszlnięcie Amy z tyłu. To sobie nagrabiłam. – Kazał przekazać że zostawił kartkę na stoliku koło łóżka – z uśmiechem wyznała i zamknęła drzwi. Spojrzałam na bok.  Rzeczywiście jakaś kartka leżała.  Odwróciłam się do tyłu.
- Czy ja o czymś nie wiem? – zapytała głośno. – Przyniósł w ramionach? – dodała ze złośliwym uśmieszkiem. – Nie zaczynaj – zmrużyłam oczy i podeszłam do stolika na którym leżała ta kartka.  
„Wspólna kolacja wieczorem?” Pod spodem były numery poszczególnych chłopaków z dopiskiem „już dawno je powinnaś mieć”. Zza ramienia czytała wszystko Amy. – Kolacja? – zapytała z podniesioną brwią. – Tak, kolacja na uczczenie pierwszego teledysku – powiedziałam w obronie. 
- Podoba Ci się ten Harry Styles, o tak – powiedziała.
- Może. – szepnęłam i weszłam do mojej garderoby w poszukiwaniu czegoś do ubrania.
– To nie było pytanie! – usłyszałam jej głos w pokoju obok. 
Jak to możliwe żeby ktoś znał tak drugą osobę?

Całe popołudnie (bo jak się okazało obudziłam się w samo południe) spędziłyśmy na uzupełnianiu swoich wiadomości, co wydarzył się podczas jej nieobecności oraz próbowała wielokrotnie dowiedzieć się co zaszło między nami.  W końcu, pod presją opowiedziałam jej wszystko . Niektóre szczegóły pominęłam, zwłaszcza co wydarzyło się w łazience tamtego pamiętnego dnia, ale o tym również napomknęłam.
- Dobrze całuje? – zapytała śmiejąc się głośno.
- Przestań  - odpowiedziałam i zarumieniłam się lekko. W międzyczasie wysłałam sms’a do niego o której kolacja. Napisał że przyjedzie po 6pm. Z racji tego że było już późne popołudnie, musiałam zacząć się szykować. – Jedź ze mną, poznasz ich – zachęciła ją.
- Całą piątkę? A przeżyję? – zażartowała.
Z racji tego że trwały wakacje postanowiłyśmy że przenocuje u mnie. Zaznajomiona buszowała w mojej garderobie a ja brałam chłodny prysznic. Gdy wyszłam, w łazience wisiała już sukienka bez ramiączek i buty które przydzieliła mi moja droga przyjaciółka. – Czy nie za bardzo będę wystrojona?! – krzyknęłam do niej. – Nigdy za dużo! – odkrzyknęła. Roześmiałam się. – Ja idę do łazienki na dół, szykuj się! – dodała.
Gotowa weszłam do pokoju. – Dobrze Ci w tym pudrowym różu – stwierdziła ze znactwem.  Sama zdecydowała się na czarną rozkloszowaną sukienkę. Założyłam małe kolczyki i usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama już dawno była w pracy i tata przebywał w delegacji więc tylko ja mogłam otworzyć. 
Na progu mojego domu stał Harry w ciemnej marynarce i jeansach  z różą w lekko liliowym odcieniu.
- Ładnie wyglądasz – powiedział i uśmiechnął się uroczo.  Rozpłynęłam się przez te małe dołeczki. Pochylił się i cmoknął mnie w policzek. Owionął mnie tak jak poprzedniego wieczoru jego zapach. Tym razem przytomnie wychwyciłam nutkę jaśminu. Coraz bardziej mi się podobał.
-To dla Ciebie – powiedział zawstydzony i podał mi różę. Wciągnęłam tą charakterystyczną  woń i spojrzałam mu w oczy.  – Dziękuję to bardzo miłe. I jestem wdzięczna za wczorajszy transport – odparłam zarumieniona.
- Szybciej rezerwacja czeka! – wrzasnął Louis. Nawet nie zwróciłam uwagi na stojący samochód na podjeździe. – Głodny jestem, zbierajcie się! – krzyknął Niall wyglądając przez okno.
Czar prysł.
- Przepraszam, początkowo przyjechałbym sam, jednak gdy pozostali dowiedzieli się że wybieram się gdzieś z Tobą… – zmieszany podrapał się po szyi – nie chcieli odpuścić.
- Nie ma sprawy i dobrze się składa – uśmiechnęłam się dodając mu otuchy – Ja również chciałam przedstawić wam moją przyjaciółkę Amy Smith – dziewczyna stała już dłuższą chwilę za mną. Odstawiłam różę do wazonu z wodą i pociągnęłam przyjaciółkę do samochodu – do bandy idiotów.
- Chłopcy na widok drugiej dziewczyny wysypali się z samochodu jak podekscytowane dzieciaki. Przedstawiłam ją każdemu po kolei  a oni usiłowali się zaprezentować z jak najlepszej strony. O mało nie wybuchłam śmiechem gdy Louis ‘sexownym ‘ głosem zawołał – Witaj piękna.
Tylko Liam zachował resztki rozsądku, może dlatego że miał dziewczynę. Z racji nieprzewidzianego powiększenia się naszej grupki (Amy) zabrakło miejsc. Ja musiałam usiąść na kolanach Harry’ego, który się zarumienił. Louis prowadził i bardzo ubolewał nad faktem że nie może towarzyszyć Amy choć starał się to ukryć. Wypadło tak, że usiadła razem z Zayn’em. Nadal nie wybaczyłam mu wczorajszej kąpieli.  Sama sprawczyni całego zamieszania bawiła się świetnie i równie dobrze dogadywała się z chłopakami. Kątem oka zauważyłam że uważnie mnie obserwuje i moje relacje z Harry’m. Spojrzałam na niego. Miał najsłodszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam. Rozluźniłam się, zapowiadał się miły wieczór.
 Spędziliśmy go w sympatycznej włoskiej restauracji. Niall założył się z Liam’em że spróbuje połowę każdego dania z karty. Wierzyłam w niego choć nawet chłopaki nie myśleli że mu się uda.
Tak, udało się. Popił to jeszcze  dużą colą i normalnie funkcjonował.  
- A my co bierzemy? – zwrócił się do mnie mój towarzysz.
Na przekąskę  wzięliśmy  bruschetta a jako danie główne zdecydowaliśmy się na minestrone.  Wszystko było pyszne, Louis zaczepiał dziewczynę ze stolika obok, a Zayn ku mojemu zdumieniu gruchał z Amy. Gdy zobaczyła moje spojrzenie wypięła tylko ukradkiem język. Wiedziałam że tak będzie. Chłopcy byli bardzo mili w stosunku do mojej najlepszej przyjaciółki, niektórzy nawet - za bardzo. Po zjedzeniu pysznego jedzenia Harry zaproponował wspólne wyjście. Chętnie się zgodziłam, chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. Wyszliśmy w ciemną noc z knajpy i poszliśmy kamienną uliczką. – Świetnie się bawiłam, wiesz? – zapytałam. Byłam w świetnym humorze. Złapał mnie za rękę. – Też się dobrze bawiłem – odpowiedział. Przystanął i spojrzał na mnie.  – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał a w jego oczach migotały wesołe ogniki.  – Wtedy równie dobrze się bawiłem – powiedział i lekko dotknął palcami mojej twarzy.  Westchnęłam. Było tak dobrze… ale jedno pytanie mnie nurtowało .
– Później się nie odzywałeś, jakby nic się nie stało. – zapytałam.
- Nie wiedziałem co zrobić. – odparł. – Nie wiedziałem jak Ty to widzisz. – dodał i przybliżył się do mnie. – Ja widzę to tak – stwierdziłam  przysuwając  się do niego  i pod wpływem chwili lekko całując go w usta.  – To bardzo dobrze to widzisz – odparł i oddał mi pocałunek.


Jest, obiecany szósty rozdział. Mam nadzieję że się podoba. ;)
Byłam w szoku gdy zobaczyłam w południe dziesięć komentarzy a do teraz doszło jeszcze kilka. Więc może będzie dwadzieścia komentarzy a będzie następny rozdział? Jestem ciekawa czy jeszcze w tym roku dodam nowy rozdział. Pamiętajcie -
Wszystko zależy od was!

Xoxo,

26 grudnia, 2011

05 CHAPTER


Powoli świadomość wracała. Czułam że leżę na piasku, w powietrzu unosił się zapach słonej wody – morza. Więc nadal byłam na planie. Zachodzące słońce świeciło, grzejąc lekko ciało. Poczułam zakrywające je sylwetki które się nade mną nachyliły. Zacisnęłam mocniej powieki. Przecież to niemożliwe abym… 
- Mogłeś tak nie czarować – stwierdził podniesionym głosem Louis.  Czyżbym …. Zemdlała? To jest dziwne. Zrobiłam podsumowanie faktów. Przyjechałam na plan, oglądałam śpiewających chłopaków i wtedy nastąpiła wspólna scena z Harry’m. Ostatnie wspomnienie powróciło. Jego wzrok, patrzący na mnie. I ten głos śpiewający… 
– Więc co z nią ? – usłyszałam jego, zmartwionego mówiącego z tą cholerną brytyjską chrypą. 
– Ma przyśpieszony puls – stwierdził jakiś  facet dotykający mnie czymś zimnym. A niech to. 
– Najprawdopodobniej nas już słyszy i albo nie chce się obudzić albo zaraz to zrobi. – powiedział męski baryton. Usłyszałam głośne kroki pozostałych. 
–Melanie, wiemy że tam jesteś – krzyknął Liam i poczułam zimną wodę od pasa w górę. 
– Cholera jasna! – wrzasnęłam i otworzyłam oczy i wstałam szybko. Louis stał z pustym już wiaderkiem wody. Jednak to Zayn był winowajcą.  
 – Mówiłem, zawsze to działa – cicho szepnął Zayn. Zmrużyłam oczy i z moim najsłodszym, złośliwym uśmiechem szłam powoli do niego. Zreflektował się szybko i zorientował w sytuacji. 
– Melson, hej musimy kręcić dalej. – zaczął spokojnie wycofując się. Rzuciłam się na niego i przytuliłam mocno przewracając go. Również był mokry, dzięki mnie. Dobiegły mnie śmiechy ekipy. Zaczął mnie łaskotać i tarzaliśmy się śmiejąc się głośno. Wstałam powoli i otrzepałam się z piasku, bo w końcu byliśmy na plaży. Włosy miałam już mokre przez wodę jeszcze bardziej pociemniały na brązowo , odrzuciłam je na bok i rozejrzałam się wkoło. Chłopcy szybko odwrócili wzrok, tylko Harry wytrzymał moje spojrzenie. Wciągnął głęboko powietrze. Spojrzałam na siebie, moja biała bokserka przykleiła się mokra do ciała, krótkie dżinsowe spodenki były na swoim miejscu. 
.  – Skoro jesteś już mokra.. – powiedział Harry i uśmiechnął się szelmowsko. Rzucił się na mnie, przerzucił przez ramię i biegł w stronę morza. 
– Harry Edwardzie Styles – wydarłam się i zacisnęłam pięści waląc w jego plecy. Zachichotał tylko. Zrezygnowana, przelotnie spojrzałam na pozostałych. Zayn stał w rozkroku i założył ręce na piersiach. Liam obok stanął z podniesionymi wysoko brwiami. Louis uśmiechnął się w swoim zwyczaju. Niall jadł bajgla który leżał obok na stole.  Chociaż ten nigdy się nie zmieni. Olałam ich.                                        
Słyszałam plusk wody i biegnącego Styles’a. Diabelski chichot i w tym momencie poczułam… mokre.  Wrzucił mnie, aż się zachłysnęłam. Woda była przyjemnie chłodna. Wstałam, woda dostawała mi do pasa, on tylko na mnie patrzył. 
– Nie upiecze Ci się – powiedziałam i wskoczyłam mu na plecy jednocześnie odchylając się do tyłu, tak że oboje polecieliśmy w wodę. Szybko się odwrócił i złapał mnie. Wyrwałam się ze śmiechem  i odwróciłam idąc w stronę brzegu. Byłam już na plaży, wyciskałam z włosów wodę. Zerknęłam w stronę zespołu, a oni jakby wyrwani z odrętwienia spojrzeli porozumiewawczo na siebie i kolejny raz, rzucili się na mnie. Odwróciłam głowę z nadzieją w stronę Harry’ego który wychodził właśnie z wody, jednak przewidując zamiary swoich przyjaciół ruszył w moją stronę, znowu. Wewnętrznie czując co zaraz nastąpi, zerwałam się do biegu wzdłuż brzegu. Odpychałam się stopami w mokrym piasku, z piskiem i śmiechem, biegnąc ile sił w nogach. Na nic nie zdały się moje chęci, już po chwili poczułam ręce WSZĘDZIE. Jedne złapały mnie za nogi, inne za ręce i ponownie szli wyraźnie w stronę morze.   
– Chłopcy, błagam! Litości! – podjęłam próbę. 
– Nigdy! – wykrzyknął Louis i na cztery wrzucili mnie znów na falę. Oddałam się tej chwili orzeźwienia, dryfując lekko na wodzie. 
– Tonie!- wrzasnął Niall i skoczył na mnie, woda zmniejszyła siłę uderzenia, na szczęście. 
– Niall! – westchnęłam z wyrzutem i zaczęłam masować nogi.. Obok nas Zayn siedział na barana u Louisa, a Harry próbował utopić Payne’a, niestety nieskutecznie.                             
  Ponownie wyszłam na brzeg, wyżymając ubranie i włosy. Podeszła do mnie jakaś wypłoszona statystka z ręcznikiem. Uśmiechnęłam się wdzięczna, i narzuciłam go. Cała ekipa, zbierała się lub jadła. Zerknęłam za siebie i ujrzałam idących i śmiejących się ONE DIRECTION. Louis otrzepał się w sposób charakterystyczny dla psa, a Niall mu zawtórował. Głupki. Robbie, przez megafon powiedział 
– Koniec zdjęć! – wszyscy z uśmiechem na ustach klaskali. Wspaniały dzień, ze świetnymi osobami. 
-Jedziemy! – krzyknął facet wożący chłopaków. Niezdecydowana stałam i zastanawiałam się jak wrócę do domu. Liam machnął mi zapraszająco  i poszłam w stronę ich mini busa. Przede mną wsiadł Niall z pełnym talerzem żarcia. Mruknął tylko coś niezrozumiale z pełną buzią i zniknął w samochodzie. – Panie przodem – pojawił się znikąd Harry i przepuścił mnie. Weszłam do środka, były trzy podwójne miejsca. Louis już siedział z Zayn’em, Niall jadł z Liam’em i zostało jedno podwójne miejsce. Usiadłam na jednym i oparłam się zmęczona o zagłówek. Przeciągnęłam się i zerknęłam na niego siedzącego obok mnie.  Nachylił się do mojego ucha i szepnął - Idealny dzień, ze wspaniałą osobą . 

Wciągnęła jego zapach charakterystyczny dla niego. Była bardzo senna, i w półśnie nawet nie zauważyła jak głowa obsunęła jej się na jego ramię. On zaspany przytulił ją mocno i nie puścił. W takiej pozycji, zasnęli głębokim snem. 


Następny rozdział. Podoba się? Romantyczne chwile jeszcze będą :) Zasłodziłam trochę, ale to tak z okazji świąt. Jak wam one minęły? Wiele osób codziennie zagląda na bloga, ale jest malutko komentarzy. Dodam nowy jeśli będzie minimum 10, im szybciej one bedą, tym szybciej pojawi się NN :)
Mam nadzieję że przed końcem roku uda mi się dodać następny. Jeśli jednak nie – Szczęśliwego Nowego Roku!Wszystko zależy od was!

Wonderful_xoxo.

12 grudnia, 2011

04 CHAPTER

      
Patrzyłam na mijające stacje przez szare okna metra. Moim kierunkiem była stacja do której dojeżdżałam, gdzie miałam się spotkać z chłopakami z One Direction. Dziś był pierwszy dzień nagrywania teledysku. Trzy dni temu poszłam na casting do ich debiutanckiego singla, jak wywnioskowałam ze wczorajszej rozmowy z Liam’em - What makes you beautiful. Wróciło to zaskoczenie skąd wziął mój numer telefonu i wtedy przypomniałam sobie że przecież wpisywałam go w ‘informacje o sobie’. Śpiewającego  w tle Louisa „Carrot Night”* pod rytm znanej kolędy. Śmiać mi się chciało na samo wspomnienie. Umówiliśmy się na dziś w południe , i mieliśmy wyjechać poza miasto aby kręcić video.
W radio leciało Dionnie Bromfield – Yeah Right. Zaczęłam podśpiewywać pod nosem machając nogą.  Metro zatrzymało się. To była moja stacja, wyszłam i rozejrzałam się.  Spojrzałam na zegarek,  dochodziła dwunasta, 1D miało tu już czekać. Wyszłam ze stacji i wyjęłam komórkę. Zadzwoniłam do Liama.    
  – Gdzie jesteście? – zapytałam.   Usłyszałam stłumione przekleństwo.   
  – Przyznać się, który miał zapisać fakt, że powinniśmy być teraz na stacji gdzie czeka na nas Melanie? – krzyknął Liam zapewne do chłopaków.  Usłyszałam zbiorowy jęk.       
  – Nie zadzwonił, ale przecież zapisałem! – odkrzyknął Zayn tonem winowajcy.  - Hmm. Jednak nie - dodał.
– Jak idioto mogłeś zapomnieć zapisać? – powiedział Niall.      
  -Myślisz że po co kupiliśmy Ci Ipada z opcją „przypomnij" na święta? – dodał.  Usłyszałam jęki, bijące się szkło, głos Harry’ego („ktoś widział moje niebieskie bokserki?”)  chwila ciszy i westchnienie.     
– Zaraz będziemy – wysapał któryś i rozłączył się.   
-Świetnie, poczekam – pomyślałam.
Siedziałam na ławce ze słuchawkami w uszach i czekałam. Czekałam. Tak, i czekałam.  Podniosłam głowę i zobaczyłam zatrzymującego się przede mną lśniącego czarnego busa. Otworzyły się drzwi i wyszedł po kolei boys band.  Louis jadł marchewkę, spojrzałam na niego z podniesioną brwią.                                      
Podszedł do mnie Zayn i ze spuszczoną głową dał mi bukiet gardenii.     
  – Przepraszam, to moja wina – powiedział smutnym tonem.       
  – To  było nawet słodkie – powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.     
  – Wiedziałem że Ci wybaczy – szepnął mu do ucha do Louis.        
  -  Spisek! Wiedzieliście jaka będzie moja reakcja! – zaśmiałam się. Czarusie. 
Spojrzałam na stojącego z tyłu Harry’ego, pisał sms na blackberry.        
 – No Harold! Wybaczyła nam, jesteśmy ocaleni! – krzyknął marchewkolubny i klepnął go w tyłek. 
 Spojrzałam na pozostałych z zaskoczeniem. – Przyzwyczaisz się  – stwierdził Liam.  
Półtora godzinna droga minęła nam nadspodziewanie szybko. Grałam z nimi w karty, prawda czy wyzwanie (okazało się że Niall ssał kciuk do piątego roku życia no i… jest prawiczkiem).  Ze Styles’em ignorowaliśmy się nawzajem.  Nie wiedziałam co o nim myśleć. W tym samym momencie co on wyciągnęłam rękę po los. Szybko cofnęłam ją, a on zrobił to samo i spłoszony odwrócił wzrok.  Chłopcy jak by wyczuwając napięcie pomiędzy nami patrzyli się na nas.                              
  –Więc, babe, o co chodzi? – zaczął Zayn. – Może Ty nam powiesz, on milczy od rana i nie chce nic mówić. – wzruszył ramionami. 
– Nie wiem o czym mówisz – stwierdziłam i wręcz wypadłam z samochodu bo właśnie dojechaliśmy.  
 Wstałam i otrzepałam się. Wciągnęłam świeże powietrze i rozejrzałam się. Byliśmy nad morzem przy górzystych terenach.
- Jeszcze raz! Powtarzamy! – krzyknął Robbie, kamerzysta z którym zdążyłam się zaprzyjaźnić. Dał mi wiele cennych rad, i w przerwach fajnie się z nim rozmawiało. 
– Louis zostaw te spodnie Niall’a bo mu całkiem opadną! – krzyknął zrezygnowany. 
– Jak dziecko, jak dziecko – odszedł kręcąc głową po zakończonej scenie w stronę przyczepy. – Doprowadzasz ich do szału – zaśmiałam się. Na co on tylko spojrzał na mnie zdziwiony.  To się nazywa nieświadomy urok osobisty.                                                            
Akcja działa się na plaży, wakacyjny klimat. One Direction na początku jechali busem (radość kierowcy – Louisa była wielka) a później śpiewali a ja siedziałam na rozkładanym krzesełku i obserwowałam ich. Liam świetnie zaśpiewał w swojej solówce wraz z Zayn’em. Ja miałam kilka przejść w video, jazda garbusem bez dachu (najlepsze chwile) z nowo poznanymi dziewczynami. Następnie oni szaleli w wodzie w kąpielówkach, a ja zastanawiałam się nad  momentem z Harry’m którego tak się obawiałam. Mieliśmy go nagrywać przy zachodzie słońca, a który nieubłaganie nadchodził. Po godzinie dopracowywania ich wspólnych scen, reżyser patrząc na zachodzące słońce zdecydował się na ‘naszą’ scenę. Wypiłam całą butelkę wody i wstałam. Spojrzałam w stronę i znalazłam jego wzrok.  Fryzjerka która chwilę wcześniej układała moje włosy teraz suszyła jego, po tym jak cała piątka oblewała się wodą i obecnie suszyła się.                           
   – Scena dziesiąta, podejście pierwsze, jedziemy! Melanie, Harry! – krzyknął ktoś przez megafon.  Odetchnęłam głęboko i stanęłam w wyznaczonym miejscu.                                                   
– Baby you light  up  my word like nobody else – zaczął i zrobił krok w moją stronę.Ten głos!, ale przywołałam się do porządku.  Z domieszką tego znanego brytyjskiego akcentu.. 
– Nie patrz mu w oczy, nie patrz mu w oczy – mówiłam sobie w głowie. 
Wiedziałam że to byłby poważny błąd.                                  
-   The way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell – dokończył.
Podniosłam wzrok  I spojrzałam w jego zielone oczy. 
Wtedy zrozumiałam, że przepadłam I to był mój koniec.

 -------------------------------------------------

 *marchewkowa noc.
I jest już czwarty. Staram się, mam pomysły i chcę przekazać to wam jak najlepiej. Padło w komentarzach pytanie co ile będę dodawać. Chciałabym jak najszybciej, ale muszę zawsze przemyśleć dalszą historię + nauka co się trochę dłuży. Pewnie raz w tygodniu będą się  pojawiać. A jak wam się podoba rozdział?
Xoxo
           

03 grudnia, 2011

03 CHAPTER


Siedziałam w korytarzu pełnym dziewczyn. Wczoraj obie z przyjaciółką stwierdziłyśmy że będzie to dobre doświadczenie. Nie mogła przyjść, bo miała ‘dzień rodzinny’ z rodziną. Rozejrzałam się wkoło, otaczały mnie rozchichotane idiotki i inne z wypiekami na twarzy czekały na rozwój wydarzeń. Niektóre patrzyły się na mnie wrogo, na co tylko uśmiechnęłam się do nich słodko. Here I am, bitches. Gdy byłam mniejsza, chodziłam czasami na castingi do mniejszych rolek w filmach. W Londynie było ich pełno. Rok temu wystąpiłam w teledysku Taio Cruz’a u jego boku. W piosence ‘Dynamite”, było genialnie. Do tej pory mam jego czarne okulary w pudełku w szafie.
Powróciłam do rzeczywistości. Wchodziłyśmy pojedynczo do pokoju gdzie byli, miałyśmy mieć swoje port folio i przejść się. Z racji tego że przyszłam wcześniej, zaraz wchodziłam. Odgarnęłam moje brązowe włosy które rozpuściłam i lekko pofalowałam. Byłam gotowa. 
– Twoja kolej – wskazał na mnie facet w średnim wieku, który zajmował się wpuszczaniem nas. Podeszłam do drzwi i spojrzałam na tabliczkę na drzwiach – One Direction. Będzie ciekawie.
Weszłam do przestrzennego, jasnego pokoju. Miały szklane ściany  z widokiem na całe miasto. Po prawej siedziało do mnie tyłem pięciu chłopców na kanapie która była kompletem do stolika przed nimi. Gdy trzasnęłam drzwiami,  odwrócili się i spojrzeli na mnie.  Chwila ciężkiego szoku i głośne stwierdzenie 
– Ja Cię znam! – pięciu osób.  Spojrzałam po kolei na twarze.  Zaskoczona zobaczyłam znajome. Od prawej – chłopak od weterynarza z świetnym irlandzkim akcentem – Niall, drugi, Zayn - latynos z kolczykiem  w uchu znad jeziora. Trzecim był Louis któremu ukradłam szelki,  czwartym chłopak z parku Liam, gdy ujrzałam piątego, pozdrowiłam z sarkazmem boga. Harry Styles, o ironio.
– Jak to możliwe? – zapytałam biorąc się za boki. 
Chłopcy patrzyli teraz z zaskoczeniem na siebie. – Znasz ją? – powiedzieli jednocześnie do siebie nawzajem.  Wszyscy się roześmieli. Czułam pomiędzy nimi  silną przyjaźń, i to było widać. 
- Dopiero teraz uwierzyłem w przeznaczenie, Melanie – stwierdził Zayn i mrugnął do mnie. 
 – To wy jesteście tym zespołem One Direction? – zapytałam zdumiona.
- W swojej boskiej osobie. –powiedział Louis. – Z resztą jesteś mi winna szelki – mruknął. Podeszłam do niego i szepnęłam nachylona do niego. -– Leżą świetnie  na ciele – zmrużył oczy. 
Poszłam do kolejnewgo Zayna.- Jak tam pies? - zapytał. Śmiać mi się chciało na wspomnienie Daisy otrzepującej się na niego z wody. Zrobiłam krok w stronę Irlandczyka
– Kot w porządku? – w odpowiedzi Niall zaśmiał się tylko. 
  Tuż obok stał Liam – spojrzałam w jego ciepłe oczy i przypomniałam sobie rozmowę patrząc na niego.      – Fryzurę tylko zmieniłeś – stwierdziłam. Zaśmiał się. Odwróciłam się,  a tuż za mną stał Harry.   
– Witaj – szepnął mi do ucha. Owionął mnie zapach jego perfum.
– Nie zadzwoniłeś – mruknęłam.    
-Nie miałem numeru - odpowiedział cicho. Pozostali nie usłyszeli o czym rozmawialiśmy.                        
 – Nie ważne - Odetchnęłam i poszłam do  siedzących chłopaków.
– Więc, pierwszy teledysk?  Zgłosiłam się. – powiedziałam i podałam port folio. Z uznaniem przeglądali je.  – Tak, szukamy dziewczyny do niego. Niezłe zdjęcia  – rzekł Liam. Obejrzałam się, Harry stał nadal w tym samym miejscu patrząc w okno.
- Zbieram się i nie zatrzymuję kolejki, wybierzcie najlepszą.  – powiedziałam z uśmiechem do chłopców.
  – Do zobaczenia Melanie! – krzyknęli chórem chłopcy a ja wyszłam.

Wyniki mieli ogłosić za godzinę, miałam jeszcze sporo czasu. Postanowiłam się przejść przecznicę dalej do Starbucks’a, gdzie mieli najlepsze Frappe na świecie. Idąc, rozmyślałam. Od spotkania chłopców, zaczęłam wierzyć w przeznaczenie, nie przypadek. Nie mogłam pojąć jak to możliwe że kilka dni wcześniej, wszystkich ich poznałam, a teraz spotykam razem, jako przyjaciół. Bez względu na wyniki, na pewno zostanę z nimi w kontakcie. Weszłam i zamówiłam ulubione Frappe. Usiadłam od okna i patrzyłam na mijających kawiarnię przechodniów.  Zachowanie Harry’ego wybiło mnie z rytmu. Już wydobrzałam i trochę zapomniałam a  teraz wszystko powróciło.  Nie wiedziałam co zrobić, ale byłam pewna że czas pokaże. 

Rozgorączkowane dziewczyny czekały na wyniki. Siedziałyśmy, można powiedzieć w sali konferencyjnej.  Byłam ciekawa, kogo wybiorą. Oglądając się, zobaczyłam parę ładnych dziewczyn. W przerwie dowiedziałam się od którejś  obok że występowali w X-factorze i zajęli trzecie miejsce. Nigdy takich programów nie oglądałam, nie miałam na to czasu. Weszli chłopcy nagrodzeni gromkimi oklaskami.
– Witajcie ponownie dziewczyny. – powitał się  Liam. 
– Każda z was jest piękna, ale niestety mogliśmy wybrać tylko jedną która wystąpi w naszym teledysku. – zapowiedział Niall. 
– Jest nią .. – zaczął Louis. – MELANIE MOORE! – krzyknął Harry.Po szali rozszedł się szum zazdrosnych dziewczyn. Każda szukała wzrokiem zwyciężczyni. Wstałam i poszłam do nich z wielkim uśmiechem na ustach. Uściskałam każdego, do wszystkich pięciu odczuwałam sympatię. Byli mili, dowcipni i przystojni co potwierdziłaby każda kobieta w okręgu stu kilometrów.  Wiedziałam że z się z nimi dogadam.


-------------------------------------
Jest i trzeci rozdział. Poznała wszystkich chłopców. Zmieniłam też wygląda na bardziej subtelny, podoba się? :) Prosiłabym o opinię w postaci komentarza :) Jeśli ktoś chce być powiadamiany o NN - mój twitter wonderful_xoxo

21 listopada, 2011

02 CHAPTER

Południowe słońce poniedziałku prześwitujące przez rolety obudziły mnie. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Wtedy ze zdwojoną siłą wróciły wspomnienia ostatniego weekendu. Wczorajszy wieczór również zapadł głęboko w mojej pamięci.  Gorący dotyk JEGO ust w łazience. Gdy urwaliśmy się w połowie filmu (jak się później okazało naszego ulubionego) i za rękę poprowadził mnie na korytarzu do drzwi po prawej które okazały się być męską łazienką. Chłód zimnej umywalki na której siedziałam. Najśmieszniejsze jest to, że nawet nie wzięliśmy swoich numerów telefonu. Jednak muszę przyznać że całował bardzo dobrze. Perfekcjonista w każdym calu.
Zwlokłam się z łóżka i mimowolnie skrzywiłam się gdy zobaczyłam odbicie w lustrze na ścianie. Zeszłam na dół i włączyłam czajnik na kawę. Usiadłam na krześle przy ladzie rozglądając się po pomieszczeniu. Zobaczyłam leżącą kartkę na rogu. „W pracy, będziemy wieczorem. Odgrzej sobie coś, mama”. Uwielbiam te karteczki. Trzy lata temu, gdy miałam 14 lat z ciekawości zaczęłam je zbierać. W ciągu miesiąca było ich 30. Tak, na każdy dzień. Wstałam i zalałam wodą kawę. Zajrzałam do lodówki i  wyjęłam żółty ser wraz z chlebem półki.  Jedząc, rozmyślałam. Miałam jeszcze cały wrzesień na lenienie się.  Przypomniałam sobie że w sobotę wraca Amy od babci. Nareszcie.  Była tam prawie trzy tygodnie, strasznie za nią tęskniłam. Muszę coś dla niej zorganizować, ale to później. Miałam dużo wolnego czasu, z którym nie wiedziałam co zrobić. No i na ustach nadal na ustach miałam smak Harry’ego. Czułam w powietrzu delikatny zapach jego perfum i jego ręce w pasie.Ciekawiło mnie, czy jeszcze go kiedyś spotkam.
Wyszłam na taras i stwierdziłam że wybiorę się na jezioro. Jest świetna pogoda, która lada chwila może się zepsuć. Przecież nie można jej zmarnować. Po kwadransie ogarniania się, zapakowałam Daisy do auta i wyruszyłam drogę. Czułam jej oddech na moim ramieniu i ściekającą ślinę na nie. Wzdrygnęłam się i wytarłam chusteczką. Zaparkowałam na uboczu, i wyszłam wypuszczając Daisy. Wzięłam z tylnego siedzenia koc i ruszyłam na poszukiwania dobrego miejsca. Zobaczyłam wiele znajomych ze szkoły, rozmawiałam o zbliżającym się początku i egzaminach A-level* na koniec roku. Rozłożyłam koc i rozebrałam się do kostiumu. Położyłam się na nim i pogrążyłam w pół-śnie opalając się. Ocknęłam się czując a raczej brak odczucia nadmiernego ciepła przez słońce. Ktoś nade mną stał.        
   – Jeśli to nie jest koniec świata to zejdź mi ze słońca i odejdź w pokoju –mruknęłam.                      
 - Jeśli zobaczysz te czerwone paski na swoim ciele to może i on nastąpi…. – usłyszałam roześmiany, znajomy głos. Otworzyłam oczy i spojrzałam.  
- Amy! Cholera, to Ty! – zerwałam się ściskając ją.          
   – Tak, to moja skromna osoba – powiedziała moja przyjaciółka odrzucając swoje brązowe loki do tyłu. – Tak za Tobą tęskniłam! I jakie czerwone paski? – przypomniałam sobie co powiedziała wcześniej. 
 – Nic, nic żartowałam. – przymrużyłam oczy. Cała ona. – Co Ty tutaj robisz? Miałaś być w sobotę! – Tak wyszło, wiedziałam że prędzej Cię znajdę tutaj niż u Ciebie w domu  – wzruszyła ramionami – tęskniłam. Tylko ona wiedziała jak mnie ugłaskać.           
  Przywitała się z Daisy i rozłożyłyśmy się na kocu rozmawiając przez bite dwie godziny. Opowiadała o poznanym Szkocie, którego, o zgrozo, po raz pierwszy zobaczyła w kilcie! Uśmiałam się z niej, z resztą jak zawsze.  
– Widzę że jesteś jakaś zamyślona – powiedziała zerkając na mnie  z boku.                                   
– Coś mnie ominęło? Zarumieniłam się. – A jednak –stwierdziła z przekonaniem. – Któż to taki? – nie mogłam się opanować. Znała mnie jak nikt inny. Opowiedziałam jej wszystko z wczoraj i wspomniałam o poznanych w miniony weekend chłopakach. – Ostro. I nawet nie wzięłaś numeru.. Musiało się dziać w tej łazience że zapomniałaś – uśmiechnęła się łobuzersko. – Przestań – mruknęłam.
- Jeśli przeznaczenie jest wam pisane to na pewno jakoś się spotkacie - powiedziała poważnie.
Tak minęło nam całe popołudnie. Wróciłyśmy do domu po drodze kupując pizzę i nachosy, i urządzając sobie poczciwy babski wieczór. Zadzwoniła do rodziców i zameldowała że śpi u mnie, rzeczy nie musiała brać, swoją szczoteczkę miała nawet u mnie, tak często spała u nas.                                                             
Późnym wieczorem wrócili rodzice, zeszłyśmy z Amy na herbatę do nich. Usiedliśmy przy stole i Amy jak zawsze gdy nocowała żartowała z tatą, uśmiałam się z nich niesamowicie.                
 –Wiesz Mel, słyszałem o jutrzejszych przesłuchaniach młodych dziewczyn do pierwszego teledysku pewnego boysbandu. Może byś się zgłosiła? Siedzisz i nudzisz się w domu a to może być ciekawe.                
  – Dobry pomysł Steven. Mamy wyrzuty sumienia że tak sama siedzisz – odparła mama patrząc na mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na Amy. Pokiwała głową z przekonaniem.   
– Przydałoby Ci się. No i wiesz, boysband, co najmniej kilku będzie – poruszyła znacząco brwiami. 
 – Jasne, spróbuję – uśmiechnęłam się na samą myśl.  Po rozmowie z tatą wyciągnęłam resztę informacji co, i gdzie. Zasypiając w łóżku pomyślałam – ONE DIRECTION nadchodzę.



 * egzamin pisany pomiędzy 17 a 18 wiekiem.
Rozdział drugi, spokojniejszy i krótszy po pierwszym. Scena opisana w retrospekcjach jest lekko wzorowana na pierwszym odcinku Pretty Little Liars – polecam serial. Staram się dodawać w miarę szybko i aby były one sensowne. Na pewno jesteście zaskoczeni, bo z tego co nikt nie przedstawiał i ich w opowiadaniu w taki sposób. Co o tym sądzicie? No i komentarze, jeśli możecie to skomentujcie, to naprawdę pomaga mi szybciej napisać i podnosi na duchu wiedząc co wy myślicie :)
Piszcie do mnie na TT jeśli mam powiadomić - @wonderful_xoxo

16 listopada, 2011

01 CHAPTER

                          *ROK WCZEŚNIEJ*

Korzystałam z ostatnich promieni sierpniowego słońca wygrzewając się na kocu nad jeziorem. Nic nie było jeszcze stracone, przerwa wakacyjna trwała do października.        
-Cholera Daisy! Nie wchodź do wody! – za późno, golden retriver już płynął wpław z jęzorem na boku. Złota sierść lśniła w przejrzystej wodzie, odbijając się w tafli jeziora. Westchnęłam wstając i otrzepując ubranie. Na pobliskim wzgórzu siedział rodzina z dwuletnią, słodką blondyneczką robiąc piknik w sobotnie popołudnie. Skierowałam wzrok na bok – siedziała tam grupa sympatycznych chłopaków. Uśmiechnęłam się lekko na widok Daisy otrzepującej się do wody wprost na nich. 
– Przepraszam za nią, najprawdopodobniej nigdy jej tego nie oduczę  powiedziałam szczerze.  
– Nic się nie stało, Zayn jestem.– odpowiedział brunet z uroczym uśmiechem. Przez świecące słońce nie widziałam twarzy, zakrywając ręką oczy zwróciłam uwagę na ciemne włosy i niesamowite oczy chłopaka. Błysnął również srebrny kolczyk w prawym uchu. Buntownik z wyboru.   
 – Nie marnujesz czasu Malik – zaśmiał się cicho jeden z kolegów z którymi siedział. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko. Spurpurowiał i odwrócił wzrok.                 
  – Jestem Melanie, miło mi. Muszę iść, mam nadzieję że się kiedyś spotkamy.  Pożegnałam się i poszłam zebrać swoje rzeczy.  Zapięłam smycz i poszłam  drogą  kierując się w stronę domu.                     Przyjechałam   do domu z postanowienie zrobienia sobie kolacji, po spędzeniu południa nad jeziorem zrobiłam się głodna. Rodziców nie było – praca, owszem. Ciekawe czy pamiętają jak wyglądam. Westchnęłam. Dałam jeść goldenowi, jednak po kwadransie zaczęła wymiotować. Powąchałam resztę wątróbek co było najwyraźniej przyczyną zatrucia. Śmierdziały. Nie ma to jak uaktualniona lodówka. Wzięłam kluczyki z salonu pociągnęłam psa do mojego auta.
Proszę Cię wstrzymaj się do lekarza i nie waż się nic robić – powiedziałam dotykając  jasnych foteli w ukochanym pickupie. Widocznie wysłuchała mych próśb bo przez całą drogę nic nie zrobiła. Weszłam do poczekalni gdzie siedziało kilka osób. Daisy pociągnęła mnie za sobą do czarnego transportera który miauczał. Albo coś w nim.. Zaczęła wąchać go i nie mogłam jej oderwać.                                                
  – Przestań! – syknęłam jej do psiego ucha. Miała kota na punkcie kotów i zawsze tak było.      
– To mój kot Jess – powiedział głos za mną z lekkim irlandzkim akcentem. Podskoczyłam z zaskoczenia i odwróciłam się na jednej nodze.  Jasny blondyn uśmiechnął się przyjaźnie.        
 –Niall jestem, Horan właściwie – zarumienił się lekko. Roześmiałam się. Był uroczy.              
 – Melanie, w zasadzie Moore – uśmiechnęłam się ciepło i podałam mu rękę.                                   
– Sympatyczny kot – wskazałam na prychającego ze złości kota w transporterze. Daisy wpatrywała się w niego jak zaczarowana. 
– Nie przepada za podróżami.  – powiedział przepraszająco. 
 - Melanie! Pani weterynarz już jest gotowa .– Muszę iść, do zobaczenia.                              
Weszłam do gabinetu i opowiedziałam dolegliwości Daisy.  Przypisała jej proszki, idąc do samochodu na parking nie zobaczyłam już przystojnego Irlandczyka. Wracając do domu myślałam o Amy, przyjaciółce która ma wracać ze Szkocji od babci.  Tęskniłam za nią niemiłosiernie.  Pocieszyłam się że niedługo się z nią zobaczę.                                                 
 Wróciłam do domu, dochodziła piąta popołudniu. Kolejne samotne popołudnie. 
-Przestań, nie zaczynaj – przykazałam sobie. Postanowiłam wyjść do Hyde Park* z Daisy pobiegać. Nie potrafiłam sama być w domu w tak przyjemny dzień. Ponownie zebrałam rzeczy i ruszyłam truchtem do Parku. Biegłam jedną z alejek podziwiając zachodzące słońce na tle Marble Arch*. – Mieli duży problem, królewska kareta się nie zmieściła w niej – zaśmiałam się w duchu. Golden Retriver był w swoim żywiole. Mijające nas dzieci zachwycały się nią, a ona przyznam – była w swoim żywiole i centrum zainteresowania. Zmęczona biegiem usiadłam na drewnianej ławce. Daisy spuszczona ze smyczy pobiegła w kierunku zagrabionych liści. Była wniebowzięta. Zaczęłam przyglądać się osobom otaczających nas.  Starsi z teczkami gdzieś szli, spiesząc się. Rodziny na piknikach, zakochane pary na kocach.  Wszyscy byli czymś pochłonięci, mieli własne zajęcia.             
- Można się dosiąść? – wyrwał mnie głos z zamyślenia. Spojrzałam nieprzytomnie na chłopaka który wyraźnie czekał na odpowiedź. – Jasne, siadaj.  
– Wyglądasz na zamyśloną… – zagaił mnie. 
 – Aż tak widać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.                               
– Czemu taka dziewczyna jak ty siedzi tutaj sama w sobotnie popołudnie? – spojrzałam na niego. Mocno brązowe oczy wyraźnie czekały na odpowiedź. Kręcone malutkie loczki nadawały mu zawadiacki wygląd. Wyglądał na normalnego.                                                   
  – Proszę Cię. Czemu taki chłopak jak Ty siedzi tu z nieznajomą dziewczyną w sobotnie popołudnie? – zaakcentowałam ostatnie słowa.  – W zasadzie czeka. I może nie nieznajomą. Jestem Liam, Liam Payne. odpowiedział.            
– Więc dobrze Liam’ie Payne. Jestem Melanie. Na kogo czekasz? – zapytałam chcąc nawiązać rozmowę. – Na osobę która jeśli nie pojawi się za 10 minut będzie martwa. – uśmiechnęłam się.             
 - Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is enough
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you - zanucił.
- Znam to skądś. – zanucona melodia wydawała mi się znana.      
– Miło. – Zauważyłam niedaleko biegnącą w naszą stronę dziewczynę. Zdyszana podbiegła do nas podczas gdy Liam stał. Miała śliczne loczki. Spojrzała na niego przepraszająco. Cmoknął ją w policzek i przedstawił mi ją.                                                                                
 – To Danielle, moja dziewczyna – powiedział. Lekkie zdekoncentrowanie na jej twarzy rozbawiło mnie.    
 – Jestem Melanie, rozmawialiśmy trochę. Dobry z niego psycholog – powiedziałam do niej.    
 – Wiem, nie raz mi pomógł. Ma bardzo dobry wpływ na ludzi. – powiedziała z uśmiechem i spojrzała mu w oczy. Dostrzegłam w nich uczucie, z reszta odwzajemnione. Para.     
– Muszę iść – powiedziałam wskazując na rozhasaną i tarzającą się Daisy w liściach  niedaleko nas. – Miło było was poznać. Fajnie było na nich popatrzyć. Nie jakieś ‘szczenięce’ zaloty tylko normalna nastoletnia miłość. W zamyśleniu wróciłam do domu. Sporo czasu spędziłam w parku, był już wieczór. Dom pusty. Włączyłam kremowego laptopa sprawdzając ulubione strony. Zrobiło się późno, postanowiłam obejrzeć coś w salonie. Zrobiłam sobie popcorn i oglądałam Dirty Dancing po raz setny. Miałam sentyment do tego filmu, klasyczny romans. 
   Przebudziłam się w nocy słysząc trzask drzwi. Słyszałam cichą rozmowę, wrócili. Zerkając na zegarek zobaczyłam wybitą północ. Poszłam do swojej sypialni zasypiając z powrotem w miękkim łóżku.  Obudziło mnie ranne słońce które zaglądało w okna mojego pokoju. Zobaczyłam w nogach Daisy która zajmowała prawie połowę. Zwlokłam się do łazienki i próbowałam ogarnąć. Termometr wskazywał 20 stopni dzięki czemu mogłam założyć ulubione krótkie dżinsy.   Zeszłam na dół i zdziwiona zobaczyłam rodziców pijących ranną kawę. 
– Jakie plany na dziś? – zapytał tata. 
 – Jedyny cel to zakupy – odpowiedziałam krótko. Posiedziałam jeszcze z nimi rozmawiając o minionym tygodniu. Gdy zjadłam, pożegnałam się z rodzicami i pojechałam do centrum.                      
Ruszyłam na Oxford Street. Byłam w swoim żywiole – uwielbiałam zakupy. Zawsze pomagały jako terapia i nie tylko. Minęło parę ładnych godzin. Wchodząc do następnego od razu pobiegłam do akcesorii gdzie zobaczyłam świetne czerwone szelki.                                   
  – Genialne – powiedziałam równo z głosem za mną. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam ciemne, błyszczące oczy chłopaka patrzące na mnie.
– Chyba sobie żartujesz – powiedział z oburzeniem. – Dobry żart nie jest zły - odpowiedziałam i chwyciłam ostatnie czerwone szelki ze stojaka.
  - Jestem kobietą, chyba mi ich teraz nie zabierzesz? – odpowiedziałam i mrugnęłam rzęsami do niego nachylając się.                                  
  – Granatowe będą musiały wystarczyć –jęknął zdegustowany. Poszłam tanecznym krokiem do kasy a on zrezygnowany za mną. Gdy kasjerka wzięła je ja przyjrzałam mu się uważniej. Miał na sobie bluzkę w paski i czerwone spodnie współgrające z butami, nie miał skarpetek co mnie zdziwiło. Był również obładowany torbami z najróżniejszych sklepów, podobnie jak ja. Wyszłam ze sklepu razem z nim.     
– Więc zakupy w pojedynkę hę? – zapytałam go. – Tak można powiedzieć, ale teraz robię sobie przerwę od zakupów. Przyłączysz się? - spojrzał na mnie pytająco.                                 
– Starbucks? – rozumieliśmy się bez słów. Miło się z nim rozmawiało. Dowiedziałam się  że nazywa się Louis Tomlinson i mieszkał w Doncaster ale przeprowadził się niedawno do Londynu. Po wypiciu kawy i krótkiej rozmowie pożegnaliśmy się i rozstaliśmy.                  
Gdy wróciłam do domu obładowana zakupami zmierzchało, Wchodząc  do kuchni poczułam przyjemny zapach. Mama robiła pizzę z moimi ulubionymi dodatkami. Zjadłam pyszną pizzę i poszłam na górę rozpakować rzeczy. Po zrobieniu tego nie miałam zajęcia. Znajomi na wakacjach, ja w zeszłym miesiącu byłam w Liverpool'u z rodzicami. Nie było jeszcze późno więc zajrzałam do laptopa wchodząc na stronę małego kina na obrzeżach miasta.                      
– Perfekcyjnie – szepnęłam widząc seans jednego z ulubionych filmów odbywający się za pół godziny.  Wysiadłam z auta przed wejściem do kina. Niebo błyszczało od gwiazd. Weszłam i stanęłam w kolejce po bilet. Od razu zwróciłam uwagę na chłopaka stojącego przede mną.  Miał na sobie czarne spodnie i biały T-shirt. Jego włosy były ciemne i kręcone mini loczki. Był sam. Jakby wyczuwając że ktoś na niego patrzy instynktownie się odwrócił. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.                   
– Cześć – powiedział z lekką chrypą. Ocknęłam się słysząc jego głos.
 – Hej – odpowiedziałam zamroczona. Wziął swój kupiony bilet i odszedł korytarzem. Poprosiłam swój bilet na „Love Actually”. Miałam ochotę na popcorn jednak widząc że film się zaraz zacznie pobiegłam do sali. Usiadłam w najwyższym rzędzie na środku skąd jest najlepszy widok. Po kilku długich reklamach poczułam zapach popcornu i jak ktoś się dosiada. Odwróciłam głowę i zobaczyłam nieznajomego z pudłem popcornu. –Można? –zapytał ze słodkim uśmiechem. Kiwnęłam lekko głową zamurowana.   
– Harry jestem. – szepnął nachylony mi do ucha.

-----------------------------------------------------------------------------------
*Hyde Park – jeden z największych parków w Londynie. Bohaterka mieszka w dzielnicy West End gdzie on się znajduje.    
*Marble Arch - Była to oryginalna brama Pałacu Buckingham zbudowana w 1827 roku. Okazała się jednak za wąska dla królewskiej karety i przeniesiono ją w obecne miejsce w roku 1851
Jest pierwszy rozdział! Jak się podoba? Jak zapewne zauważyłyście bohaterka poznała wszystkich chłopców jednak od dzielnie. Co z tego wyniknie? Zobaczymy w następnych rozdziałach. Jest on bardzo długi, ale chciałam troszkę zrekompensować ten niedosyt po jakże krótkim prologu, następne będą krótsze więc nie przyzwyczajać się. I chciałam was prosić o opinie i komentarze, to dla mnie bardzo ważne aby wiedzieć co o tym sądzicie i jak będzie sporo komentarzy to i rozdziały przyjdą szybciej ;>

xoxo.

12 listopada, 2011

00 PROLOGUE


- Wspaniały występ utalentowanej panny Melanie Moore! Dziękujemy serdecznie!.
Lekko drżały mi ręce. Bałam się pierwszych taktów, ale po wejściu uczucia opadły i poszło. Byłam po prostu  muzyką. Po skończonym utworze, wstałam i ukłoniłam się w stronę do publiczności. Wreszcie mi się udało, odniosłam sukces. Zobaczyłam pełne uznania spojrzenia znajomych i ważniejszych osób. Wszystkie osoby na sali powstały, klaszcząc z uśmiechem na ustach, a na środku moi rodzice. Reflektory lekko mnie oślepiały, jednak ich ciepłe wsparcie czułam aż tu na scenie. Jednak mama miała rację, nic nie pójdzie na marne – ciężko na to pracowałam. Kupię jej bransoletkę u Swissa, podjęłam szybką decyzję. Ukłoniłam się ponownie. Wspierała mnie przez ten cały czas. Popatrzyłam na bok, skąd dochodziło najgłośniejsze klaskanie...Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam mu oczko a w odpowiedzi  jego dłuższe loczki lekko się zatrzęsły i pojawiły się urocze dołeczki. Po tylu przejściach, cały mój. Na dole przy samej scenie widziałam cztery wiwatujące sylwetki młodych mężczyzn.. Jednak  zdążyli - pomyślałam z uznaniem. Wiedziałam że podjętej decyzji nie będę żałowała choć była bardzo trudna. To był ciężki rok, ale osiągnęłam cel i teraz jestem pewna że było warto.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wreszcie założyłam bloga o One Directon. Prolog jest dosyć zagadkowy, to przedsmak tego co na was czeka w mojej głowie, teraz muszę to przelać poprzez klawiaturę. Czekam na wasze domysły i opinie. Jedno jest pewne, będzie dużo niespodzianek i zwrotów akcji!  Mam zamiar dodawać systematycznie rozdziały, ale zobaczymy jak to będzie. Możecie się ze mną skontaktować przez twitter'a.

xoxo