05 lutego, 2012

10 CHAPTER



- Amy? Masz dziś czas? – głos w słuchawce, po raz wielokrotny mnie rozproszył. Chyba zawsze tak będzie i nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Myślę że tak, ale dopiero po szkole. Nie jesteś w Cheshire?  –zapytałam przytomnie po chwili, przywołując się do porządku.
- Nie, już nie jestem. Szkoła.. Zapomniałem – westchnął – więc zarezerwowałabyś czas po szkole dla mnie? – zapytał tym słodkim głosem.
- Zayn.. – po co w ogóle pytał? – oczywiście– odpowiedziałam. Pożegnał się szybko i rozłączył się. Nawet nie zapytał o której kończę.  O co chodzi?

Wybijałam rytm ołówkiem i modliłam się o dzwonek.  Jeszcze brak obecności Melanie, dobijał mnie podwójnie. No bo, naprawdę, chemia? Wzory, idiotyczne obliczenia nie wiadomo skąd? Po cholerę?
I jeszcze spadające gacie Craven’a w tym nie pomagały.
- Amy Valerie Smith? – usłyszałam głos. To był głos z niebios.  Podniosłam wolno głowę a mój wzrok powędrował w sufit. Zbawienie?
- Panno Smith! – zawołał Craven.  Spojrzałam na niego nieprzytomnie. Obok niego stała starsza sekretarka pani Wright. Więc to mówiła ona.
- Dzwonił Twój tata, jesteś zwolniona. Czeka na parkingu. – powiedziała wolno, akcentując każde słowo.
- Tak! – wyrwał mi się okrzyk i wstałam szybko. Nauczyciel spojrzał na mnie karcąco, i już miałam ochotę pokazać mu pewien palec, gdy uświadomiłam sobie że chemię będę miała również jutro. Uśmiechnęłam się więc tylko i wyszłam z klasy przy towarzyszących mi zazdrosnych spojrzeniach.


Wyszłam ze szkoły, i stanęłam na parkingu. W tym momencie uświadomiłam sobie że mój tata jest w delegacji Nowym Jorku. Rozmawiałam z nim rano. Przez telefon. Jak to możliwe?
- Cześć piękna – wyszeptał mi głos do ucha. Podskoczyłam ze strachu i momentalnie odwróciłam się.
- Hej – mruknęłam cicho  i przytuliłam się do niego. Po kilku minutowym powitaniu, oświeciło mnie.
-Zayn Jawaad Malik, czy to Ty zadzwoniłeś do sekretariatu? – powiedziałam złowrogim tonem biorąc się za boki. Spuścił wzrok.
- Brakowało mi Ciebie. – powiedział bujając się na piętach.
- Dziękuję – krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Uśmiechnął się szeroko.
- Chodźmy do auta, zanim ktoś zobaczy kim jest Twój ojciec – zaśmiał się ze swojego żartu i wziął mnie za rękę. Zaprowadził mnie do czerwonego bentley’a.  Widząc moje spojrzenie na samochód uśmiechnął się tylko i powiedział poklepując lekko maskę – Moja pierwsza wypłata. – i otworzył mi drzwi do auta.  Nie chcę wiedzieć, ile wynosiła.
Podczas neutralnej rozmowy w aucie, spojrzałam na jego profil. Zręcznym ruchem prowadził samochód i trzymał kierownicę. Włosy miał ułożone do góry, malutkie diamenciki błyszczały w uchu. Na sobie miał koszulkę i czerwoną kurtkę basebollówkę która podkreślała – w jego wypadku wszystko. Chyba to zauważył, bo położył rękę na skrzyni biegów i lekko ścisnął moją – Ładnie wyglądasz. – Uśmiechnęłam się tylko. Chodzi taki po świecie, nieświadomy własnego uroku.
- W zasadzie, gdzie jedziemy? – zapytałam marszcząc brwi.
- Niespodzianka – powiedział i podniósł kącik ust. – Przepraszam za to że w niecny sposób zabrałem Cię ze szkoły, ale mogłem się powstrzymać. A po za tym zaraz dogrywamy płytę. I będę miał mało czasu – zauważając moją uniesioną brew wytłumaczył – te momenty, które nie wyszły w wakacje, a które trzeba poprawić. Premiera płyty jest za miesiąc – dodał zmieszany.
- Zayn! To wspaniale! – krzyknęłam i nachylając się pocałowałam go w usta.
- Zagrażasz kierowcom – zażartował. Przypominając sobie ranną rozmowę, zapytałam – Kiedy wróciłeś z Cheshire?
- W środę wieczorem , wczoraj w zasadzie – odpowiedział drapiąc się po brodzie. Roześmiałam się.
- Jak się ma Melanie? – Nie miałam z nią kontaktu od początku jej wyjazdu.
Spojrzał na mnie zdziwiony. – Przecież  wróciła ze mną wczoraj. Mówiła coś o wizycie u lekarza – odparł. Czemu nic o tym nie wiem?
- Nie było jej dziś w szkole… -odpowiedziałam zdziwiona, i od razu wpadło mi coś do głowy - A jak między nimi?  - zapytałam, planując już co jej zrobię.
- Było dobrze, jednak coś Liam mówił że wypytywała o mroczną przeszłość Harry’ego.- odpowiedział - I jego koleżanki - dodając po chwili. Więc coś wydarzyć się musiało. Postanowiłam jednak odłożyć to na później.
- A Ty ukrywasz coś przede mną? – zapytałam podejrzliwie.
- Nie próbowałbym – roześmiał się.

- Zamknij oczy – powiedział Zayn gdy wyszliśmy z auta. Byliśmy na jakiejś polanie, z tego co zdążyłam się zorientować.  Wziął mnie za rękę i zakrył mi oczy. Po pięcio-minutowym spacerze przystanął. Czułam zapach .. lasu?
- Otwórz oczy – szepnął.
- Zayn! – jęknęłam uśmiechając się i rozglądając wkoło. Miałam rację, byliśmy na polanie przy jeziorze. Wkoło były drzewa, a słońce świeciło, jesiennym blaskiem. Nieopodal nas leżał koc  i kosz piknikowy.
- To jest cudowne – powiedziałam stając na palcach i całując go w usta. Wziął mnie za rękę i poprowadził do naszego pikniku. Rozłożyliśmy koc i o otworzył koszyk..
- Pomyślałem że pokażę ci kilka egzotycznych owoców. Mój tata pochodzi z Pakistanu i mieszkał tam, więc jeszcze przed rozwodem często w domu one były – wyjaśnił.
- Dawno temu Twoi rodzice się rozwiedli?  – zapytałam delikatnie.
- Miałem dziewięć lat – odparł zamyślony patrząc w dal.
- Przykro mi, Zayn – powiedziałam dotykając jego ramienia. Uśmiechnął się tylko i mnie przytulił. Położyłam się, opierając się na jego torsie. On ze znawstwem obierał mango. Była to odmiana indyjska. Podawał mi miąższ łyżeczką,  owoc mango był bardzo smaczny, o słodkim smaku i specyficznym aromacie. Obiecał mi również ugotować kurczak w sosie tikka masala, jego specjał.
- Masz ochotę na papaję? – powiedział unosząc lekko brew.
- Uwielbiam Twoje zaakcentowanie słowa papaja – roześmiałam się.
- Papaja, papaja, papaja – powtarzał pomiędzy pocałunkami na mojej szyi.
- Zayn! – krzyknęłam śmiejąc się gdy całował mój obojczyk.  – Przestań! – umierając dosłownie ze śmiechu stoczyłam się na trawę. Od razu pojawił się przy mnie.
- Papaja? – zapytał i po chwili pocałował mnie w usta.



Jest i rozdział dziesiąty "bonusowy". Mała odmiana, mianowicie pisane z innej perspektywy. To taki odskok, może kiedyś jeszcze w takiej napiszę? Poproszę o opinię.
 Wiem że miał być kilka dni temu, ale nie do końca została dotrzymana umowa. Mam na myśli tu anonima który dodał ok. 20 komentarzy pod rząd. To naprawdę słodkie, że tak bardzo chcecie nowy rozdział ;) Komentujcie i teraz, bo to one motywują mnie do napisania kolejnego rozdziału!
Dedykuję go Kasi która bardzo mnie zmotywowała swoim komentarzem (dziękuję), oraz stałym czytelniczkom, m. in @Aanisa_A,@oluupoland, @dusia_PL, @adrianna_malik, @manulinka, nobodyknows i specjalna dedykacja dla Was,  którzy teraz to czytacie – Anonimowych!

xoxo