22 kwietnia, 2012

12 CHAPTER


Chodziłam po sklepie wrzucając produkty do koszyka. Lawirując między półkami  dotarłam do nabiału. Wyciągając rękę po jogurt naturalny poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam lekko głowę w prawą stronę i dostrzegłam dwie dziewczyny jawnie przyglądające mi się. Zmarszczyłam brwi patrząc na nie jednak one nie reagowały, dalej wpatrując się we mnie.
Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do kasy.  Gdy zapłaciłam, pchnęłam drzwi jednak w tej samej chwili mrugnął flesz który zobaczyłam kątem oka. Odwróciłam się szybko, jednak nikogo nie było.

-Daisy! – jęknęłam, próbując daremnie uspokoić mojego  psa, który na mnie skakał liżąc po twarzy. Zamknęłam za sobą furtkę i szłam chodnikiem do domu.  Jesienne słońce chyliło się ku zachodowi. Byłam zmęczona po wczorajszej imprezie, wstałam w południe z cholernym kacem. A jutro szkoła. Świetnie.
Moje pseudo-przemyślenia przerwały głosy dochodzące z domu. Kłótnia. Wielka.
-Chyba sobie żartujesz! Jak to nie moje?! – dobiegł do mnie stłumiony głos ojca. Podchodząc bliżej usłyszałam cichą odpowiedź – Istnieje taka możliwość.
Dotknęłam ręką ust zaskoczona. Czy oni rozmawiali o moim … rodzeństwie?

Weszłam cicho na górę pogrążona w myślach. Nie wiedziałam co o tym sądzić. Oboje byli zdenerwowani więc nie chciałam teraz im zawracać głowy. To ich sprawa.
Włączyłam laptopa i sprawdziłam rutynowo strony. Dostałam wiadomość od Valerie, która wyjechała wczoraj z Zayn’em do Bradford. „Zobacz” z linkiem. Zaciekawiona otworzyłam i doznałam szoku. 
Jechałam w dół myszką z coraz bardziej przerażoną miną. Na każdym byłam ja, z kilkoma osobami.
Każde kolejne gorsze. Na pierwszym, ja z jakimś kolesiem uśmiechająca się. Okej, to pamiętam.
Kolejne- siedziałam na kolanach jakieś innego. No, to jeszcze normalne.
 Trzecie siedziałam na fortepianie w salonie u Brandon’a  i .. zaraz, zaraz. Czy obok to moje koronkowe majtki? Odetchnęłam głęboko. Zjechałam niżej.  Na następnym był mój brzuch i ujęcie pokazywało jak ktoś .. bierze cukrową limonkę zębami z niego. Jęknęłam.
 Na końcu postu był tekst „ Czyżby nasza mała Mell, nie była taka święta, jak się wydawało na początku?”
Siedziałam wpatrzona w ekran. Coś pyknęło. Podskoczyłam, jednak to był tylko komunikat. Ten użytkownik dodał następnego posta. Kliknęłam. Było zdjęcie, ukazujące mnie gdy wychodziłam dzisiaj ze sklepu.
Zamknęłam z hukiem laptopa. Próbowałam ujawnić tożsamość tej osoby, jednak nie mogłam. To były jej pierwsze dwa posty. Zadzwoniłam do Amy, jednak mogłam porozmawiać tylko z sekretarką.
Zeszłam na dół zrobić sobie jakieś jedzenie. Wzięłam popcorn z szafki który miał się przygotować przez kilka minut sam w mikrofalówce. Zadowolona położyłam się na kanapie i usnęłam.

- Hej, hej – poczułam lekkie szturchnięcie. Zmrużyłam oczy, i doszła do mnie woń. Zmarszczyłam nos.
- Spałaś?  - pojawiła się nade mną głowa .. Liama?
- Nie, oglądałam powieki – mruknęłam.
- Jak można tak nie szanować jedzenia? – pojawił się za nim wzburzony Niall. Spalenizna. Popcorn. Taak.
– Idę, może jeszcze coś uratuję – powiedział do siebie  zniknął z pola widzenia. Wstałam do pozycji siedzącej. Liam usiadł obok.
- To co się dzieje? -  zapytał się siadając obok mnie.
- Pojawiacie się tutaj znikąd i jeszcze pytasz co się dzieje? – burknęłam przecierając oczy. W odpowiedzi spojrzał tylko na mnie znacząco. W oddali coś grzmotnęło.  Oboje spojrzeliśmy w stronę kuchni, na siebie i wzruszyliśmy ramionami.
- Widziałem zdjęcia. – powiedział a ja spojrzałam na niego przerażona.
- Skąd? Inni również?
- Ktoś podrzucił nam to, dziś z rana. Wszyscy widzieli oprócz Harry’ego, zgodnie stwierdziliśmy aby mu tego nie pokazywać. – powiedział rzucając kopertę na stolik.
Wyciągnęłam rękę i wzięłam ją. Otworzyłam, i się przeraziłam. Wszystkie te same zdjęcia co z rana. Położyłam je z powrotem na stoliku. 
- Milczy, siedzi sam w pokoju. Nie chce rozmawiać. O co chodzi?
- Może to już po prostu koniec Liam? – wstałam i poszłam po schodach do sypialni.

Usłyszałam kroki w korytarzu i ciche pukanie do drzwi. Po chwili pomimo braku odpowiedzi i tak się otworzyły. Poczułam jak ktoś siada na łóżku.
- Wiesz, pamiętam nasze pierwsze spotkanie. I Twojego psa – roześmiał się cicho – pamiętam ten moment gdy okazało się że wszyscy Cię znamy.. Te chwile na plaży również. Harry był wtedy taki .. inny. Mówię to szczerze. Kazał nam nic nie mówić, ale miał trochę mroczną przeszłość. Gdy rozpoczęła się era Ciebie, zmienił się. – spojrzałam na niego.
- Dziękuję Liam, to bardzo miłe – przytuliłam go. – Wspaniały przyjaciel z Ciebie.
Siedziałam tak dłuższą chwilę, gdy dobiegł nas zapach z dołu. Taki pachnący. Spojrzeliśmy na siebie zszokowani.
– Niall!

Okazało się że Niall odsmażał steki które znalazł w lodówce. Byliśmy zdziwieni, on zawsze tyle jadł ale żeby samemu gotować? Pomimo wszystkiego, były naprawdę bardzo dobre. Posiedzieliśmy, porozmawialiśmy jednak oni musieli już się zbierać. Odprowadziłam ich, i wróciłam do domu.
Zaczął padać deszcz. Postanowiłam odrobić lekcje, w końcu jutro poniedziałek, szkolnie. Deszcz bębnił w parapet, a ja zabrałam się za matematykę, choć zadania były trudne, postanowiłam spróbować.
Kończąc wypracowanie na polski, zadzwonił dzwonek. Zeszłam powoli po schodach. Za oknem było już ciemno, nie zapowiadało się na żadną wizytę.
- Cześć,  Melanie – powiedział cicho gdy otworzyłam drzwi.
- Co Ty tutaj robisz?
- Chciałem zobaczyć jak się masz.
- Brandon… Przykro mi, nic z tego nie będzie.



Przepraszam! Dwa miesiące trwała przerwa, musiałam trochę rzeczy przemyśleć. Potraktujcie to jak przerwę od drugiej połowy opowiadania, która już minęła. Krótszy troszkę niż zazwyczaj, ale chciałam coś dodać. To już większa połowa opowiadania, ale kilka rozdziałów jeszcze będzie. Jeśli możecie, skomentujcie. Mam nadzieję że ktoś jeszcze tu zagląda J

Lots of love,
Wonderful.