Ziewnęłam znacząco i założyłam nogę na nogę. Poprawiłam
moją czarną spódniczkę z wyższym stanem i podniosłam wzrok z powrotem na Jonathana
Joseph Williams’a. Stał ze sztucznym uśmiechem w tym swoim szarym garniturze w
prążki. Tak, to mój dyrektor produkujący
się na różne bezsensowne tematy z serii – szkoła. W moim wypadku – szkoła
muzyczna. Grałam na pianinie, ostatnio zrobiłam sobie wakacyjną przerwę, jednak
teraz muszę do tego powrócić.
Dziś był
poniedziałek, pierwszy dzień szkoły, udręki, męczarni i tak dalej. Obok mnie
siedziała Amy w kusej czarnej sukience która już zdążyła przyprawić dyrektora o
jaskrawo czerwone plamy na twarzy i pot.
Jedynym pocieszeniem tego tragicznego dnia było jej towarzystwo. Siedziałam
tak, myśląc o minionym weekendzie a w tym – o sobocie. Na samą myśl o niej
robiło mi się gorąco. Toż to było takie urocze.
Zamyślona patrzyłam w jeden punkt gdy poczułam jak
najdroższa przyjaciółka wbija mi łokieć w żebra
. – Ałć! – jęknęłam masując
brzuch. Wskazała za siebie i z powrotem
jej wzrok powędrował do ekranu telefonu który trzymała w ręce. Odchyliłam się i
zobaczyłam Brandon’a. Zawsze miałam na niego ochotę jak wiele innych dziewczyn
jednak zrezygnowałyśmy bo był nieosiągalny. Spojrzałam na niego pytająco na co
on uniósł kartkę i uśmiechnął się. Na niej było napisane „Sobota wieczorem?”. Czy to był sen? Był o rok starszy,
głowę wyższy i miał kręcone włosy oraz najładniejszy uśmiech na świecie. No,
myślałam tak dopóki nie pewne wydarzenia podczas wakacji. Ale Brandon Collin i tak był słodki.
Uniosłam brwi i zerknęłam na niego. Wzruszyłam lekko
ramionami. Zrobił smutną minę i takie oczy, że aż głośno się roześmiałam. Pokazałam aby mu aby zadzwonił
i odkręciłam się z powrotem do Amy. Napotkałam
jej zdziwiony wzrok i uśmiechnęłam się lekko.
– Spotkasz się z nim? – szepnęła mi do ucha.
–Sama nie wiem.
Nuciłam sobie pod nosem Pretty Women i rozglądałam się
ukradkiem. Nowe pary, nowi uczniowie pierwszej klasy nie świadomi co ich czeka
jednak na pewno utalentowani. Za oknem
październik dawał o sobie znać, liście zaczynały spadać, rozpoczynała się
jesień. Zaraz, zaraz… Czy to? Nie, nie możliwe.
A jednak. Pokazałam Amy i wskazałam znacząco w stronę
drzwi na co ona kiwnęła zrozumiale głową. Wstałam, wzięłam torebkę i
skierowałam się w stronę wyjścia.
- Panno Moore? – zagrzmiał za mną głos dyrektora gdy
położyłam rękę na klamce. Nie odwracając się pomachałam ręką i wyszłam z auli.
- Co Ty tutaj robisz? – zapytałam mile zaskoczona.
- Od soboty minęło sporo czasu, stęskniłem się –
odpowiedział i uśmiechnął się lekko. Wstał i przyciągnął mnie do siebie.
–
Mogłeś napisać – szepnęłam mu do ucha.
- Niby tak, ale nie mógłbym zrobić tego – odpowiedział i
musnął moje usta.
- Fakt – zgodziłam się zauroczona jego miękkimi wargami. Słysząc
jakieś głosy za mną, obejrzałam się za siebie. W naszą stronę kierowała się
stara jak świat sprzątaczka – Pani Adams ze szczotką. Przewróciłam oczami i odkręciłam się z
powrotem do Harry’ego.
- Widzę, że chyba muszę się zbierać – stwierdził z
kpiącym uśmieszkiem.
- Żartujesz? Nie chce mi się tu siedzieć samej –
mruknęłam.
- Tylko aby później nie słyszał że mam na Ciebie zły
wpływ – powiedział podając mi kask. Podwinęłam moją i tak już krótką spódnicę i
usiadłam. Harry skomentował to znaczącym ruchem brwi i ruszył. Odjechaliśmy czerwonym
skuterem zostawiając za sobą mury Westminster Academy.
- Skuteczny pojazd – stwierdziłam zsiadając pół godziny
później i masując pośladki.
- Prawo jazdy w drodze – po krótkiej przerwie dodał – Jak
tam w szkole?
- Proszę nie zaczynaj – jęknęłam. – Chętnie urwałabym się
już teraz.
Mruknął coś niezrozumiale pod nosem w odpowiedzi.
- W zasadzie gdzie my jesteśmy ? – zapytałam
zaciekawiona.
- Podziemia, na górze jest moje mieszkanie z Louisem i w
zasadzie wszystkich. Wsiedliśmy do windy trzymając się za ręce i wyszliśmy na szóstym piętrze.
- Wszyscy tu mieszkają? Nie wiedziałam – ściągnęłam brwi.
- Ja z Louisem tutaj, ponieważ dopiero w lutym skończę
osiemnaście lat – powiedział otwierając kluczami drzwi - naprzeciwko nas Liam,
Zayn i Niall, mają większe mieszkanie. – wskazał na drzwi naprzeciw i skończył
wyraźnie tym zasmucony – ale to my mamy większą wannę – zakończył z cwaniackim
uśmieszkiem.
- Oj kotku, kotku – zacmokałam. W odpowiedzi nachylił się
i pocałował mnie. Odpowiedziałam mu z cichym śmiechem obejmując go za szyję.
Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do salonu śmiejąc się głośno.
– Harry! –
krzyknęłam gdy położył mnie na kanapie i zaczął łaskotać. Zawsze tego
nienawidziłam, bo byłam na to strasznie wrażliwa. On niewzruszony nadal mnie łaskotał
z iskierkami w tych ciemnych oczach.
– Przestań – powiedziałam ostatkiem sił i
krztusząc się ze śmiechu. Po chwili on
położył się obok i zaczął bawić się moimi włosami. Zaczął coś nucić, a
ja zmęczona przymykałam już oczy.
- Hejka! – usłyszałam po dłuższej chwili obcy głos. –
Louis! – krzyknął Harry zdegustowany.
– Usypiała już! – zawołał z wyrzutem.
–
Nic się nie stało – powiedziałam. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Nad nami
pochylał się Louis.
- Co tam, pysiaczki? – zapytał słodkim głosem. Zmieszana tą sytuacją podniosłam się i zapytałam gdzie
łazienka. Obaj wskazali korytarz po
prawej. Otworzyłam pierwsze drzwi i ukazała się przestronna łazienka.
Skorzystałam z toalety i ogarnęłam włosy przy lustrze. Zamknęłam drzwi i skierowałam się ponownie do salonu. Światła
były przygaszone, Lou zniknął a Harry siedział przy włączonym telewizorze. Spojrzał na mnie gdy usłyszał moje kroki.
– Wiesz.. – zaczął. Spojrzałam tylko na niego
zaciekawiona. Usiadłam na sofie i oparłam się o jego tors.
– Muszę jechać dziś wieczorem na kilka dni do domu. –
skończył.
- Coś się stało? – zapytałam i zaczęłam bawić się jego
lokami.
- Nie nic, ale mamy kilka dni wolnego i mama chciała mnie
zobaczyć.
- Dopiero co wróciliście. – westchnęłam. – Ale rozumiem.
- Właśnie o to chodzi – zagryzł dolną wargę i jakby się
zbierając dodał – więc może chciałabyś mi potowarzyszyć? Byłam zupełnie zaskoczona. Spojrzałam w jego
oczy. Tęczówki aż lśniły nadzieją.
-Poznać Twoją rodzinę? – poruszyłam się niespokojnie. Ta
wizja trochę mnie przerażała. – Sama nie wiem.
- Według Horana, moja mama najlepiej gotuje – poruszył
brwiami. – Poznasz moją siostrę Gemmę. Kilku przyjaciół. Będzie fajnie. –
zachęcał mnie dalej.
- Skoro nalegasz. Kilka dni najwyżej opuszczę w szkole,
bywa – na samą myśl uśmiechnęłam się.
Jednak Harry zreflektował się. – Zapomniałem o szkole –
mruknął zrezygnowany.
– Nie będziesz opuszczać lekcji .
- Nie zmusisz mnie – stwierdziłam i pokazałam mu język.
Na co on rzucił się na mnie i zaczął całować po szyi. Tak chichotałam że aż spadliśmy
z sofy.
- Muszę się spakować – powiedział podnosząc mnie z
podłogi. Niósł mnie tym samym korytarzem, otworzył trzecie drzwi i ponownie
położył mnie na swoim łóżku.
-Więc to Twoja jaskinia – zażartowałam.
- Jeśli tu weszłaś to już nie wyjdziesz – odpowiedział
wyjmując torbę podróżną i pakując ubrania. Miał atłasową pościel, a pokój
utrzymany w jasnym odcieniu. Było tu bardzo przytulnie.
- Jedziemy później do Ciebie? Bierzesz jakieś rzeczy? –
zapytał.
- Nie, pojadę nago – przewróciłam oczami, jednak widząc
jego spojrzenie zastrzegłam – Nie odpowiadaj.
Byliśmy w busie w
drodze do Cholmes Chapel – rodzinnej miejscowości Harry’ego. Siedziałam obok
niego, naprzeciwko nas Liam z Niall’em i Louis z Zaynem obok. Chłopcy śmiali
się, tańczyli – ten bus to istny testosteron. Zayn próbował (nieudolnie
oczywiście) wypytywać mnie o Amy. Napisałam jej o tym – strasznie żałowała że
nie jest z nami, jednak w tym tygodniu musiała być w Londynie. Podczas szybkiej
wizyty w domu, zebrałam rzeczy i powiedziałam mamie że będę nocować u Amy,
która obiecała mnie kryć. Mama, nie pozwoliłaby mi się zrywać ze szkoły aby
pojechać do domu chłopaka. Będzie co ma być, trudno.
Przyjechaliśmy do jego domu późnym wieczorem, po
dwugodzinnej podróży. Wtulona w Harry’ego obudziłam się gdy zatrzymaliśmy się
obok jego domu. Byłam zmęczona, i chętnie położyłabym się spać. Harry złapała
mnie w pasie i wysiedliśmy przed posesją.
W naszą stronę szła uśmiechnięta kobieta z ciemnymi włosami.
Przytuliła syna i
spojrzała na mnie. Z powrotem na
Harry’ego który lekko się uśmiechał i na mnie.
Przedstawiłam się zmieszana na co ona lekko mnie
przytuliła. Widać że troszczyła się o syna i była bardzo sympatyczną kobietą.
- Miło Cie poznać, Melanie – uśmiechnęła się lekko. –
Gemma będzie jutro – dodała.
Przywitała się z pozostałą ekipą i już mieliśmy
wchodzić do domu gdy usłyszeliśmy wrzask
–Harry! – zobaczyłam trzy dziewczyny
biegnące w naszą stronę. Na początku pomyślałam że to fanki, jednak gdy
spojrzałam na jego twarz zmieniłam zdanie.
- Dziewczyny! – krzyknął i pobiegł w ich stronę.
Uściskali się a ja stałam tak na schodkach z rozkminą na twarzy. Spojrzałam na
Zayn’a, jednak ten odwrócił szybko wzrok. Hmm? Gdy już się przywitali, Harry
podszedł z nimi do nas. Nieznajome dosyć serdecznie przywitały się z Annie,
jakby się znali sporo czasu.
– Melanie,
poznaj, Shannon, Camillie oraz Chelsea. To moje znajome – powiedział nie widząc
nic w tym dziwnego. – Dziewczyny, to Melanie –dokończył przedstawianie.
Serio, tylko „Melanie”? Żadnego wstępu?
Dobra. Pozostali członkowie 1D rzucili
krótkie ‘cześć’ jakby już dawno się znali i weszli do domu. Wszystkie trzy
wyglądały dosyć przyjaźnie, ale z doświadczenia wiem, że pozory mylą. Po
krótkiej ciszy powiedziałam „miło was poznać” i weszłam do hollu.
Dopiero gdy zjedliśmy małą kolację w postaci kanapek (góry
kanapek w wypadku Horana) Harry wrócił. Doszłam do wniosku że nie ma co się czepiać.
Był towarzyski i względem dziewczyn co można od razu wywnioskować po ich wizycie.
Od Ann dowiedziałam się że dziś w domu jest sama, córka i mąż będą dopiero
jutro. Byliśmy już zmęczeni,
odprowadziła nas do domku w podwórzu gdzie były dwa pokoje, salonik i łazienka. Domyśliłam
się, że to tutaj gdy przyjeżdżają One Direction zazwyczaj nocują. Ustawiliśmy
kolejkę do łazienki, uzgodniliśmy spanie (chłopcy w parach w pokojach, ja z
Harry’m w salonie) i czekając na swoją kolej usiedliśmy w salonie i oni zaczęli
grać. Niall na gitarze, na zmianę znane wszystkim piosenki. One Direction byli
niesamowicie utalentowani i świetnie się bawiłam. Po północy rozeszliśmy się a
ja położyłam się odświeżona w łazience na materacu. Ostatni korzystający
wyszedł z łazienki i położył się obok.
- Było świetnie, dziękuję za zabranie mnie – szepnęłam.
Na co on spojrzał na wyświetlacz telefonu i zerwał się
ubierając się w pośpiechu.
- Co się dzieje? – zapytałam zdziwiona.
- Przepraszam, Shannon napisała, muszę iść – szybko powiedział,
w przelocie cmokając mnie w czoło i wybiegł z domku. Do jasnej cholery co tu
się działo?
I oto jest kolejny. :)
Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale musiałam dobrze przemyśleć fabułę i
dalszą historię - wprowadziłam kilka nowych postaci. Dziękuję za komentarze i
wejścia – jesteście niesamowici! I proszę też o zostawienie komentarza z
opinią, jeśli przeczytałeś/aś rozdział. Od teraz powiadamiam tylko GG – jeśli
chcesz być powiadamiany, zostaw nr. Co do waszych przewidzeń względem prologu i
naszej pary – nie wszystko będzie takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka
;)