Obudziłam się przy akompaniamencie deszczu, który mocno
uderzał o parapet. Leniwie otworzyłam
oczy, i po dłuższej chwili uświadomiłam sobie gdzie jestem, i co tu robię.
Wyciągnęłam odruchowo rękę ale miejsce obok mnie było puste. Wstałam, i gdy się
przeciągałam ziewając trzasnęły drzwi wejściowe.
- Ups – jęknął z dziwną miną blondyn. Zorientowałam się
że jestem w kusych spodenkach i bokserce czyli mojej piżamie. Zignorowałam to. Szukając rzeczy w
torbie zapytałam go gdzie wszyscy się podziewają.
- Śpią – odparł krótko. – A Harry… Jest w sklepie. – jeździł wzrokiem po ścianie. -Ja wyszedłem
tylko na malutką przekąskę do lodówki. – powiedział skromnie pokazując talerz. Uśmiechnęłam się tylko i
poszłam do łazienki. Kłamał, i oboje o tym wiedzieliśmy.
- Ślicznie pachnie – powiedziałam wchodząc do kuchni. Roznosił
się po niej delikatny zapach cynamonu z kardamonem. Przy kuchence stała mama Harrego. Odwróciła
się i spojrzała na mnie.
– Myślałam że usmażę przed waszym przyjściem.
Zazwyczaj oni nadal śpią – spojrzała zdziwiona szukając kogoś za moim
ramieniem.
- Śpią nadal, jednak Niall pomimo tego zdążył już
spenetrować lodówkę – stwierdziłam na co ona zaśmiała się. Zrobiła ciepłą
herbatę i przygotowała naleśniki w czym jej pomogłam. Usiadłyśmy do stołu i przy herbacie zaczęłyśmy
rozmawiać. Pytała mnie o szkołę, rodziców. Była naprawdę sympatyczną kobietą i świetnie się z nią rozmawiało. W
pewnym momencie ktoś wszedł do domu.
– Mamo! Wróciłam! – usłyszałam głos jakiejś kobiety.
Spojrzałam zdezorientowana na Annie, która od razu wniebowzięta pobiegła do
niej. Po chwili skojarzyłam fakty – tak, córka. Gemma?
Poszłam do przedpokoju, i ujrzałam przytulające się panie
i za nimi zrezygnowanego Harry'ego.
- Też się cieszę że Cię widzę, jednak daj ludziom przejść
do swoich dziewczyn – mruknął tym swoim głosem. Zawsze działał na mnie elektryzująco
i zawsze się przy nim rozpływałam. Ale STOP.Nie pójdzie tak łatwo. Shannon hm,
Harry Stylesie?
Podszedł do mnie i łapiąc mnie w pasie mruknął do mojego
ucha – Tęskniłaś? – i celując zapewne w moje usta nachylił się. Odwróciłam
głowę i nadstawiłam policzek. Nie będzie tak łatwo. Zobaczyłam wtedy
porozumiewawcze uśmiechy i zarumieniłam się.
– Uwielbiam te rumieńce – mruknął ponownie
z tą chrypką.
– Harry, nie czaruj – powiedziałam zdejmując jego ręce z talii i
weszłam powrotem do kuchni. Czy on miał
na sobie te same ciuchy co wczoraj?
- Co jest na śniadanie? – wykrzyczeli chłopcy wbiegając
znienacka do domu. Spojrzałam na Annie ze zrozumieniem, i wszyscy poszliśmy je
zjeść.
Poznałam siostrę Harry’ego, jest interesującą osobą. Wysoka
brunetka, o stanowczych oczach. Dowiedziałam się że studiuje w Sheffield, ma
chłopaka który nie mógł przyjechać. Dogryzała sobie z bratem, jak to rodzeństwo.
Zawsze byłam ciekawa jak to jest mieć je, młodsza siostra, starszy brat?
Niestety, już nie wykonalne. W południe
powiedziałam że pójdę pobiegać. Swoje towarzystwo zaproponował Liam, na co chętnie
się zgodziłam.
- O co chodzi z tą Shannon? – zapytałam prosto z mostu gdy
biegaliśmy w pobliskim parku. Przerwał od razu swój monolog na temat singla i spojrzał w bok.
- Nie wiem za bardzo o czym mówisz – zaczął Liam. Spojrzałam
tylko na niego pobłażliwie. Wciągnął powietrze i powiedział – Oni mają jakąś
swoją wspólną przeszłość. To nie moja sprawa, porozmawiaj na ten temat ze
Styles’em. – skończył raptownie. Zamyśliłam się, patrzyłam na przebijające się
słońce przez korony drzew. Pogoda zawsze mnie zadziwiała i chyba ona jako
jedyna się nie zmieni.
- Pamiętasz? – szturchnęłam go łokciem i zmieniłam temat.
– W podobnych okolicznościach się poznaliśmy. Uśmiechnął się lekko. – Mam wrażenie
jakby to było dawno temu – odezwał się po chwili a minął zaledwie miesiąc. –
Znowu się chmurzy – autentycznie się zdziwił. Dosłownie kilka minut później rozpoczęła
się ulewa, a my rzuciliśmy się biegiem do domu.
- Ręcznik – krzyknął Payne i rzucił mi go przez cały
pokój. Powąchałam go. Pachniał znajomo.
– Payne, czy Ty
używasz mojego lawendowego olejku do ciała?! – krzyknęłam do niego.
- Tak, ten olejek jest niezły – stwierdził Louis w tym
momencie wchodząc do pokoju. Spojrzałam z oburzeniem na nich. Wyjaśniło się, dlaczego
mam go tak mało. Gdy spojrzałam na Zayn’a, posłał mi tylko spojrzenie w stylu ‘
co poradzisz’.Annie wyszła, a my siedzieliśmy i oglądaliśmy TV.
- Idę po Twój koc do domku, zaraz wracam – wstałam i wyszłam
na dwór. Deszcz przestał padać, ale nadal było zachmurzenie. Przeszłam przez
ogród i weszłam do domku. W salonie, tam gdzie spałam, leżał teraz Harry z
telefonem. Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Powiesz mi co się dzieje? –zapytał w końcu po chwili
ciszy.
- Nic się nie dzieje. – krzyknęłam mu z łazienki. Szukała
niebieskiego kocyka Louisa, twierdził że tu będzie. W drzwiach pojawił się
Harry. Złapał mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.
- Co to za dziewczyny wczoraj wieczorem? –zapytałam,
neutralnym tonem. Widziałam że wyraźnie się spiął. – Koleżanki – odparł.
- A dziś czemu byłeś w tych samych ubraniach co wczoraj?
I wyszedłeś. – powiedziałam niewzruszona, ciągnąc tym samym tonem. Widziałam że
coś miał powiedzieć ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- Daruj sobie – powiedziałam i wyszłam. Nie zatrzymywał
mnie. Wróciłam z powrotem do ich domu. Chłopcy oglądali telewizję.
– I jest mój kocyk? – zawołał nieświadomy niczego Lou gdy byłam w przed pokoju.
– I jest mój kocyk? – zawołał nieświadomy niczego Lou gdy byłam w przed pokoju.
- Nie znalazłam – odparłam. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, z pewnością nie chciałam go teraz spotkać, więc wyszłam do ogrodu. Jesień dawała o sobie znać, widać to było
wyraźnie. Więc tak teraz będzie? Westchnęłam. Nie
wiedziałam co o tym myśleć. Chyba przyjazd tutaj był pomyłką. Czy wszystko inne,
też nią było? Wyjęłam telefon i po chwili wahania wybrałam numer.
- Brandon? Co robisz we czwartek?
I jest już 9 rozdział. Szybko to idzie, naprawdę. Jest
już ponad osiem tysięcy wejść! Cieszę się że ktoś to czyta. Pomyślałam że jeśli
będzie pod tym rozdziałem 40 komentarzy, na urodziny Harry’ego (1 luty) opublikuję 10 rozdział bonusowy. Więc,
jeśli chcecie, działacie :)
Much love.