-Jak śmiesz! -
zapiszczałam.
- Wreszcie coś zadziałało, czekam od piętnastu minut. –
przewróciła oczami i poprawiła włosy.
Kolejny sobotni ranek. Miałam wrażenie że od poprzedniej
soboty minęły wieki. Jednak poranki nie różnią się za bardzo.
- Nie życzę sobie tego, nie rób tak więcej – burknęłam i
powróciłam do łóżka.
-Mam jeszcze pół kubka wody, chcesz? – zapytała. Zawsze
była skuteczna.
-Wygrałaś Amy, już wstaję – powiedziałam i wysunęłam nogi
z łóżka.
- Koniec unikania mnie, dziś rozmawiamy – stwierdziła.
- No i wróciłam do Londynu i spotkałam się z Brandon’em –
zakończyłam mój monolog. Amy Valerie westchnęła teatralnie.
- Tak myślałam że wydarzyło się coś w tym stylu. Ciekawe
o co chodzi z tą Shannon – zamyśliła się nad kubkiem herbaty i tostem.
- Nie mam pojęcia, ale nie obchodzi mnie to. –
powiedziałam dokładnie. Spojrzała na mnie z troską.
- Może trochę obchodzi, ale co ja na to poradzę? Jak
tam z Zayn’em? – spytałam sprawnie
zmieniając temat. Uśmiechnęła się tylko i zaczęła mówić. Opowiedziała mi o
cudownej środzie, cieszyłam się jej szczęściem. W pewnej chwili zadzwonił
telefon, wyszła z pokoju na chwilę i odebrała. Wypiłam do końca swoją herbatę a
ona wróciła. Wyglądała na zmartwioną.
-Wujek Zayn’a umarł, wraca do Bradford i poprosił mnie
abym z nim pojechała. Zmartwiłam się. Biedny Zayn.
- Pojadę z Tobą do niego, porozmawiam z nim i
pojedziecie. – uśmiechnęła się wdzięcznie a ja przytuliłam ją.
- Dwadzieścia funtów – powiedział kierowca taksówki.
Zapłaciłam mu i weszłyśmy do budynku, wsiadłyśmy do windy. Wcisnęłam najwyższe
piętro, i czekałyśmy. Po chwili winda
się zatrzymała wcześniej niż powinna i wszedł chłopak.
- Brandon?! Co Ty tu robisz? – zapytałam szczerze
zdziwiona.
- W zasadzie, to mieszkam – uśmiechnął się. Przedstawiłam
mu Amy a ona rzuciła mi dziwne spojrzenie.
- Jadę na dół, ale poczekam aby was odwiozła. Świetnie
się z Tobą bawiłem w czwartek, wiesz? – powiedział „przypadkiem” dotykając
mojej dłoni.
Mruknęłam zdegustowana. Winda zatrzymała się i
wysiadłyśmy.
- Wieczorem urządzam imprezę tutaj, wpadnijcie! –
krzyknął a drzwi zamknęły się.
- Czy ja o czymś nie wiem? – zapytała moja przyjaciółka
biorąc się pod boki.
- Tylko kolega, przestań, nie ma o czym mówić -
zaprotestowałam. Rzuciła mi groźne spojrzenie. Już otworzyła usta aby zacząć
gdy wtedy otworzyły się drzwi i wyszedł Zayn.
- Amy – szepnął. Podszedł do niej i przytulił ją, całując
w usta. Po chwili puścił ją i powiedział –
- Dziękuję że przyszłaś. Melanie – cicho powiedział.
Ciężko mi się zrobiło gdy go zobaczyłam. Był blady i niewyspany. Obwódki oczu
miał lekko zaczerwienione. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Przez ten czas
naszej znajomości naprawdę się poznaliśmy. Było bardzo przykro z jego straty i
widziałam że był rozdarty. Po chwili reszta chłopaków wyszła z mieszkania, byli
smutni. Przywitałyśmy się i weszliśmy do salonu marchewkowego boya i Hazzy.
Wyszedł on od razu w moją stronę z niepokojem na twarzy. Miał na sobie ciemny granatowy sweter i
dżinsy.
- Wszystko w porządku?
- Jasne, czemu miałoby być coś nie tak? – słabo się
uśmiechnęłam. Siły już nie miałam. Uścisnął moją rękę, ale nie zareagowałam.
Pozostali zostawali w Londynie, Zayn na kilka dni z Amy jechał do domu.
Ustalili wszystko razem ze swoim menagerem przez telefon. Amy spakowana ruszyła wraz z Zayn’em w
podróż, Liam poszedł spotkać się z Danielle a Niall i Louis poszli do Nando’s. A raczej pierwszy zaprowadził drugiego.
- Zostaniesz? – zapytał Harry. Spojrzałam na niego. Niewinny
wzrok.. Czy aby na pewno?
- Jestem zajęta, przepraszam – powiedziałam i wyszłam
szybko. Dogonił mnie na korytarzu gdy miałam wchodzić do niej.
- O co chodzi?! – krzyknął za mną. Odwróciłam się. Miałam
już dosyć.
- Nie potrafię tak dużej – po tych słowach weszłam do windy a drzwi się
za mną zamknęły.
Gdy dotarłam do domu nie wiedziałam co z sobą zrobić.
Błądziłam po domu bez celu. Przysiadłam na taborecie i zaczęłam grać na
pianinie moją ulubioną melodię. Yann Tiersen – Amelie Poulation(polecam włączyć
dop. aut.)
Siedziałam i patrzyłam w okno. Zawibrował telefon. „Przyjdź
wieczorem, czekam B”. Ta impreza. Z braku wyboru poszłam do pokoju i zaczęłam
się na nią szykować.
Po raz drugi dziś, tylko teraz wieczorem wyszłam z
taksówki i weszłam do kompleksu. Brandon mieszkał niżej niż chłopaki, więc
wyszłam już na drugim piętrze. Otworzył mi drzwi i jak na gospodarza przystał zaprosił
do zabawy. Mieszkanie było duże, a osób było wiele. Postanowiłam zabawić się i
pogrążyłam się w zabawie. Wódka lała się litrami, piwo beczkami. Pamiętam
urywki wspomnień gdy tańczyłam na stole, nawiązane znajomości i kilka innych rzeczy których wolałabym nie
pamiętać.
- Cholera ale głowa mnie boli – zajęczałam i otworzyłam
delikatnie oczy. Słyszałam jak trawa rośnie za oknem, choć w centrum jej nie
było.
- Wreszcie się obudziłaś – usłyszałam męski głos. Co ja
narobiłam?! I pytanie brzmi gdzie jestem do licha?
- Nieźle wczoraj zabalowałaś – pojawił się przede mną
Brandon. Zorientowałam się że leżę w atłasowej pościeli i najprawdopodobniej
jego pościeli co było najgorsze.
Zerwałam się z łóżka i szybko wstałam. Miałam sobie nadal
moją wczorajszą sukienkę a szpilki stały
obok. Spojrzałam znacząco na Brandon’a.
- Hej, nic nie zaszło.
– podniósł ręce w obronnym geście. Spałem na kanapie. Z resztą znalazłem
Cię nad ranem w moim łóżku i nie chciałem Cię już ruszać.
- Która godzina? – zapytałam przytomnie.
- Dochodzi dziesiąta.
Po chwili doszła do mnie powaga sytuacji. Założyłam szybko
szpilki, przygładziłam włosy i zabrałam żakiet z podłogi.
- Przepraszam! – krzyknęłam i wybiegłam z apartamentu.
Szybko podbiegłam do windy i czekałam na nią niecierpliwie. Rodzice mnie
zabiją! Gdy tylko się otworzyła weszłam do niej i zjechałam na dół. Gdy
wychodziłam z budynku w holu z pewnej odległości zobaczyłam w windzie Harry’ego.
Otworzył usta ale w tym momencie winda się zamknęła.
Weszłam cichutko do domu Spojrzałam w lustro i
przestraszyłam się. Wyglądałam okropnie, szminka mi zeszła i włosy miałam całkiem poplątane. Przeszłam
przez korytarz na palcach i niosłam w ręku buty. Miałam wielką nadzieję że
wszyscy nadal śpią.
W progu przywitali mnie jednak rodzice. Mieli dziwne miny
a mama… Czy ona się uśmiechała?!
- Melanie… będziesz miała brata.
Jest i 11 rozdział. Wiem, przepraszam za moją nieobecność. Poprawię się! Piszcie jak Wam się podoba. Mój twitter jak by coś - Wonderful_xoxo. Dzisiejszy
rozdział pojawił się dzięki mojej czytelniczce – Kasi. Dziękuję za dzisiejszą
rozmowę kochana!
xoxo